Czwarty raz na ulicznych słupkach, koszach i stojakach rowerowych w centrum Lublina, pojawiły się mikołajowe czapeczki. Przykuwają wzrok na szarej ulicy. To kolejna edycja interwencji artystycznej grupy „Bombardowanie włóczką”.
W czwartek wieczorem, tak by na 6 grudnia od rana wszystko było gotowe – pojawiły się czerwono-białe czapeczki. Jest kilka wzorów, jedne z pomponikami inne bez. Niektóre z włóczki moherowej. Wszystkie bardzo dokładnie zrobione. W tym roku zobaczyć je można wzdłuż ul. Kołłątaja, na Krakowskim Przedmieściu (w stronę Ogrodu Saskiego).
- Pierwsza czapeczka powstała 5 grudnia 2018 wieczorem. Autorka wróciła do domu z montażu zeszłorocznej edycji akcji i zabrała się z robienie tegorocznych. Robiła je na drutach, szacuje, że na jedną sztukę trzeba 1/8 motka – mówi Ewa Molik, koordynatorka działań „Bombardowania włóczką”. Grupy nieformalnej, w której spotykają się, głównie panie, mistrzynie robótek na drutach i szydełkowania.
Cztery lata temu pierwszy raz na lubelskich ulicach pojawiły się żartobliwe nakrycia głowy, którymi udekorowano uliczne elementy. W tym roku czapeczek jest (a raczej było w środę wieczorem) 130. Niemal wszystkie zrobiła jedna z pań!
- Pracowała nad nimi cały rok, podróżowały z nią na wakacje, na wycieczki, do znajomych. Oczywiście budziły zainteresowanie. W efekcie kolejne osoby podarowały kolejne porcje włóczki, na kolejne czapeczki – relacjonuje Ewa Molik. I tak na lubelskich ulicach mamy włóczkowe ozdoby powstałe w Krakowie, na Morawach czy we Włodawie.
Członkinie „Bombardowania włóczką” nie otrzymują honorarium, to ich pasja. Jak tłumaczą, ich działania mają na celu ożywienie i ubarwienie przestrzeni publicznej. I zwracają uwagę, że nie niszczą obiektów które ubierają. Włóczki kupują same, lub otrzymują jako darowizny. Zawsze przyjmą kolejne motki. Znaleźć je można na FB i Centrum Kultury w Lublinie.