Osoby, których lekarze skierowali na test na Covid-19 muszą czekać nawet kilka dni, aby pobrano od nich wymaz do testów. Wojewoda ma sygnały, że pacjent 27 października obdzwonił wszystkie mobilne punkty pobrań, a najbliższy wolny termin był 4 listopada.
Sytuacja wygląda następująco: jeśli ktoś jest chory, a lekarz podstawowej opieki zdrowotnej podejrzewa, że może to być koronawirus, to pacjenta kieruje na test. Taka osoba – jeśli czuje się na siłach – jedzie do jednego z mobilnych punktów pobrań wymazów.
Jeżeli pacjent nie może dotrzeć do punktu drive-thru, to taki punkt (tzw. wymazówka) może przyjechać do niego.
W województwie lubelskim są 33 punkty driver-thru, ale jak się okazuje, nie pracują one dobrze.
– Osobom, które mają skierowanie proponuje się umówienie na odległe daty – przyznaje wojewoda lubelski Lech Sprawka. – Podobnie jest w przypadku wymazówek – dodaje.
Do urzędu Sprawki wpływają sygnały, że pacjenci na pobranie wymazu muszą czekać 3-4, a nawet 5 dni. Wojewoda ma np. sygnał, że osoba we wtorek, 27 października, obdzwoniła punkty, a ma wskazywany termin 4 listopada.
Sytuacja jest poważna, bo jak mówi wojewoda, zbliża się szczyt sezonu grypowego. A to oznacza, że do lekarzy zacznie się zgłaszać znacznie więcej pacjentów. Wielu z nich będzie miało objawy podobne do tych towarzyszących zakażeniu koronawirusem. Dlatego medycy będą na testy wysyłali jeszcze więcej osób.
Dlatego Sprawka jeszcze na środę zaplanował wideospotkanie z podmiotami prowadzącymi drive-thru. – Stawiam warunek, że pacjent ma mieć możliwość dokonania wymazu nie później niż następnego dnia od wystawienia skierowania – mówi Sprawka i dodaje, że idealnym rozwiązaniem byłoby, gdyby wystawione rano skierowanie dało się zrealizować tego samego dnia.
Według wojewody, kluczem do rozwiązania problemu jest przeorganizowanie pracy mobilnych punktów. Mogą zmienić system pracy lub zatrudnić więcej osób. Być może zostanie zwiększona liczba punktów.
Jeśli chodzi o wymazówki, to Sprawka będzie „prosił” dyrektora NFZ o zwiększenie ich liczby.