Dyrektorzy szkół otrzymali formularz zgłoszeniowy, za pomocą którego od poniedziałku do środy mogli przekazywać w Systemie Informacji Oświatowej dane chętnych do szczepień nauczycieli. Już w poniedziałek po południu chętnych było 100 tys. osób., a dzisiaj wiceminister edukacji i nauki Marzena Machałek poinformowała, że zarejestrowało się w sumie 268 tys. nauczycieli
– Formularz już wysłałam. Chęć zaszczepienia wyraziło 70 proc. uprawnionych do tego osób. Mowa o nauczycielach wczesnoszkolnych, którzy pracują stacjonarnie – mówi Ewa Barszcz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 16 im. Fryderyka Chopina w Lublinie. – Jeszcze większe zainteresowanie szczepieniami jest w grupie uczącej klasy IV-VIII. Ci nauczyciele nie będą teraz jednak szczepieni. Podobnie jak nauczyciele, którzy ukończyli 60 lat. W tej grupie szczepieniami zainteresowani są wszyscy z naszej szkoły.
– Na naszej liście znalazło się ok. 50 proc. nauczycieli uprawnionych obecnie do szczepień – informuje Barbara Wanat, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 24 w Lublinie.
Nauczyciele wczesnoszkolni, z którymi rozmawialiśmy, mówią, że niewielkie zainteresowanie szczepieniami wynika z racji stosowanej szczepionki.
– Ja sama się zapisałam, bo uważam, że lepsza jest częściowa ochrona niż żadna, ale wiem, że dla kilku moich koleżanek był to problem – przyznaje jedna z nauczycielek. – Nie przypuszczamy, że AstraZeneca jest szczepionką, która może powodować jakieś powikłania, ale z ogólnodostępnych informacji wynika, że jej skuteczność jest niższa. Moje koleżanki były rozżalone tym, że nie otrzymają ochrony najlepszej z możliwych. Zdecydowały, że będą czekać na szczepienia swojej grupy wiekowej, licząc na inny preparat.
– Nie ma powodów do obaw co do bezpieczeństwa samej szczepionki AstraZeneca – tłumaczy prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii UMCS w Lublinie. – Ta metodologia jest już wykorzystywana, np. w szczepionce przeciwko Ebola. Skuteczność preparatu jest tylko o ok. 10 proc. niższa niż u Pfizera i Moderny, co jest ściśle związane z przerwą między podaniem pierwszej i drugiej dawki. Im większa przerwa, tym większa skuteczność.
W charakterystyce produktu AstraZeneca czytamy, że cztery tygodnie to minimalny odstęp między dawkami i wtedy skuteczność jest na poziomie 62 proc. Natomiast przy maksymalnej 12-tygodniowej przerwie, skuteczność rośnie do 82 proc.
– Tymczasem polskie Ministerstwo Zdrowia rekomenduje podawanie drugiej dawki po czterech tygodniach, co jest po prostu marnowaniem potencjału szczepionki – dodaje prof. Szuster-Ciesielska. – Dla porównania, w Wielkiej Brytanii zachowana jest maksymalna przerwa 12 tygodni.