Józef Stalin bohaterem II wojny światowej ramię w ramię z przywódcami Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Tak najwidoczniej uważają Amerykanie, którzy we wtorek odsłonili pomnik radzieckiego dyktatora w parku pamięci narodowej w Bedford.
Administracja tego obiektu utrzymywanego z pieniędzy amerykańskiego podatnika, uznała że sowiecki dyktator mimo wszystko był bohaterem II wojny i ramię w ramię z przywódcami Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych uwolnił świat od Hitlera i jego zbrodni.
Prezes fundacji National Memorial D-Day William McIntosh zamówił popiersie Stalina u artysty-rzeźbiarza Richarda Pumphreya, a ten je wykonał.
Kiedy rzeźba dotarła do Bedford, w Stanach zawrzało. Wielu kombatantów, organizacji i zwykłych ludzi demonstrowało swój sprzeciw wobec eksponowania zbrodniczej postaci, mającej na rękach krew milionów ludzi.
- Bez zaangażowania Stalina na froncie wschodnim, nie byłoby możliwe zwycięstwo na froncie zachodnim. Przecież nikomu nie przychodzi do głowy, aby z "Ostatniej wieczerzy” Leonarda Da Vinci usuwać postać Judasza... - uzasadniał swe dzieło jego autor.
Do Williama McIntosha list protestacyjny, z kopią do prezydenta Baraka Obamy, skierował syn polskich więźniów stalinizmu i hitleryzmu, prof. Michael Szporer, wykładowca University of Maryland. Pisał m.in., że realizacji pomnika Stalina w Stanach Zjednoczonych, na terenie znajdującym się w gestii administracji państwowej jest skandalem ubliżającym pamięci ofiar Stalina.
Domagał się nie tylko natychmiastowego zaprzestania realizacji ekspozycji zbrodniarza, ale także przeproszenia wszystkich, którym ten projekt sprawił ból.
Nie stało się nic. 1 czerwca Stalin na postumencie w National Memorial D-Day został udostępniony publiczności.
Kiedy wiadomość o tym dotarła do Parlamentu Europejskiego w Brukseli, polski europoseł PO Krzysztof Lisek zapowiedział: "Natychmiast rozpoczynam akcję zbierania podpisów europarlamentarzystów pod petycją do prezydenta Stanów Zjednoczonych, w której wyrazimy nasz stosunek do tego, co się stało na terenie National Memorial D-Day. Kiedy się o tym dowiedziałem, myślałem, że to jakiś ponury żart. Okazuje się, że Stalin w Stanach może być honorowany i mieć się dobrze, podczas gdy władze Rosji zaprzestały już eksponowania jego mitu i wizerunku., a prezydent Miedwiediew otwarcie nazywa go zbrodniarzem.”