Taśma z bestialskiej egzekucji 42-letniego Piotra S. jest - co potwierdza ABW - autentyczna -powiedział dziś minister Radosław Sikorski na konferencji prasowej w MSZ.
W przypadku zamordowanego polskie media wciąż nie ujawniają jego nazwiska, gdyż prosi o to rodzina. We wszystkich zagranicznych mediach jego tożsamość jest podawana od chwili porwania - tam utajnienie faktu na czyjąkolwiek prośbę jest niemożliwe.
Pracownik krakowskiej firmy "Geofizyka” został porwany 28 września ub. roku opodal miasteczka Dżund w rejonie Attok w pakistańskim Pendżabie. Talibowie na miejscu zastrzelili jego szofera Mohamada Inayatullaha, ochroniarza Muhammad Saleema i asystenta Mohammada Riaza. W Krakowie wszczęto śledztwo w tej sprawie.
Specwysłannik leci do Pakistanu
O porwanym Polaku, 6 października ub. roku rozmawiają Donald Tusk i premier Pakistanu Yousaf Raza Gillani. 14 października prywatna telewizja AAJ przekazuje nagranie Piotra S. proszącego po polsku i angielsku o ratunek i wysłuchanie żądań porywaczy, m.in. zwolnienia 110 przebywających w więzieniach "bojowników”
talibskich.
Potem zapada cisza i toczą się gry zakulisowe. Ich elementem staje się wysłanie do Pakistanu Zenona Kuchciaka, bohatera książki Henryka Suchara sprzed 2,5 roku pt. "Polski James Bond”. Jest to "pomnik” wystawiony talentom mediacyjnym tego polskiego dyplomaty, dzięki któremu dochodziło do zwalniania polskich zakładników, głównie w Czeczenii.
Prezentowany jest dalej jako "specjalista od spraw niemożliwych” i najlepsze antidotum na wszelkie problemy. "Dziennik” cytując opinię jego kolegi z MSZ dodaje także: "Mistrz autokreacji”.
Nowojorski Pakistańczyk znany z sympatii do Polaków, znajomości naszego języka i... polskiej żony Alan Soori, mówi: "Dla muzułmanów, szczególnie religijnych, a już na pewno talibów James Bond to postać "Zachodniego Diabła”.
Jeżeli pan Kuchciak chciał sobie zrobić w tym rejonie tą książką "reklamę” i pokazać się, jako przyjazny i rozumiejący, co się tu dzieje negocjator, to ja mu... gratuluję i życzę dalszych sukcesów.” Rozmówca dodaje, że książka robi taki efekt, jakby ktoś wszedł do meczetu w butach.
W grudniu ub. roku Kuchciak zawiózł do Islamabadu list od Lecha Kaczyńskiego do prezydenta Pakistanu Asifa Alego Zardariego z prośbą o pomoc w uwolnieniu Piotra S. Wyraził wdzięczność za przyjęcie i przekazał pozdrowienia (także od premiera Tuska). O wizycie "Bonda” poinformował zaraz dziennik "The News” prezentując go jako "specjalnego przedstawiciela” władz polskich.
Co się działo dalej okrywa tajemnica, jaką obłożono wszystko w sprawie, dość, że 30 stycznia br. porywacze ogłosili, że zabiją polskiego inżyniera 4 lutego br. jeżeli nie zostaną spełnione ich żądania.
Syn porwanego: Apeluję do porywaczy, by zlitowali się nad moim tatą
Dopiero w zeszły czwartek, po tym, jak terroryści ogłosili datę egzekucji, była partnerka życiowa inżyniera, Dorota Bartula zdecydowała się wystąpić z dramatycznym apelem medialnym do polskiego rządu o ratowanie Piotra S. Zrobiła to w towarzystwie ich syna, 13-letniego Michała.
- Michał bardzo przeżywa porwanie ojca. Kiedy usłyszał, że talibowie wyznaczyli ultimatum, razem postanowiliśmy przerwać milczenie. Jestem ciężko chora. Nie chcę, by Michał stracił obydwoje rodziców. Dlatego apelujemy do polskiego rządu, by w końcu zaczęli się starać i doprowadzili do uwolnienia Piotra! Bo mamy wrażenie, że tak naprawdę w tej sprawie nic się nie dzieje od czterech miesięcy.
Nikt z ministerstwa nie potrafi nam udzielić jakichkolwiek konkretnych informacji w tej sprawie. Nie wiemy nawet, czy MSZ jest w jakimkolwiek kontakcie z porywaczami - powiedziała Dorota Bartula "Gazecie Wyborczej” i innym mediom.
- Apeluję do porywaczy, by zlitowali się nad moim tatą. Proszę też wszystkich ludzi, którzy mogą mu pomóc, by zrobili wszystko, co w ich mocy - wspierał matkę 13-letni Michał S.
- Mam w sobie wielki strach, ale też ogromną nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Nie dopuszczam nawet myśli, że polskie władze nie robią wszystkiego, by doprowadzić do uwolnienia Piotrka. Mnie MSZ też o niczym nie informuje, ale nie mam o to do nich pretensji. Mam nadzieję, że to zachowanie tajemnicy służy doprowadzeniu do uwolnienia - mówiła Danuta Paszek, siostra porwanego.
Po wystąpieniu rodziny zaczyna się ruch. MSZ zapewnia, że robi wszystko, co w jego mocy. Do Pakistanu leci Zennon Kuchciak. Ma podobno zaproponować porywaczom okup. Kiedy porywacze przedłużają ultimatum o dwie doby znów zaczyna dominować optymizm i interpretacje, że porywacze nie mają zamiaru zabicia Polaka, a jedynie wywierają jakieś naciski na rząd pakistański.
Ubiegła sobota przynosi w dzienniku "Dawn” doniesienie Abdula Sami Paracha o egzekucji Piotra Stańczaka. Do dziennikarza miał dzwonić przedstawiciel terrorystów o imieniu Momahamad, ktory zakomunikował, że zakładnika zabito, bowiem przez cztery miesiące nikt nie podjął z talibami poważnych negocjacji.
W Polsce - burza. Tusk i jego gabinet oskarżani są przez gen. Romana Polko i polityków PiS, w tym Pawła Kowala, o pasywność. Na forach internetowych nie brakuje opinii, że premier mógł przyczynić się swoją wypowiedzią do egzekucji.
Film z egzekucji Polaka
W niedzielę o egzekucji pisze na frontowej stronie nie tylko "Down”, ale także "The News”. W pierwszym tytule, wspomniany już Abdul Sami Paracha informuje, że dzwonił do niego (z nie dającego się zidentyfikować telefonu) dowódca talibski, który osobiście podjął decyzję o zgładzeniu Polaka.
Podobno zaproponowano mu przedtem telefon do rodziny, ale odmówił. Miał zostać zastrzelony, a następnie ścięty. Jest to podobno zarejestrowane na taśmie filmowej. "Down” ma dostać kasetę z nagraniem jako pierwsza gazeta. Jej zdaniem, w ostatecznej wersji negocjacji talibowie chcieli wypuszczenia czterech niewiele znaczących lokalnych "bojowników”.
Syed Yasir Shah i Mushtaq Yusufzai w "The News” również piszą o egzekucji w tonie pewności. Jednak ich zdaniem chodziło o uwolnienie 60 talibów z regionu plemiennego Orakzai w dolinie Darra Adamkhel. Ludność lokalna w ogromnej mierze popiera talibów. Podobno ciało polskiego inżyniera ma pozostawać w gestii rady plemiennej (dżirgi), która zadecyduje, jakiego okupu za nie żądać.
Wiceszef MSZ Jacek Najder podczas konferencji prasowej apeluje do "wrażliwości dziennikarzy, szczególnie mediów elektronicznych i telewizji”, by powstrzymali się od publikacji ewentualnego filmu z egzekucji.
- Liczymy na to, że państwo zrozumiecie i weźmiecie pod uwagę bliskich i rodzinę porwanego... - uściśla.
Opinia publiczna liczy z kolei na to, że uda jej się poznać jak ratowano porwanego Polaka i czy były to działania profesjonalne i kompetentne. Skuteczne nie były. Polska ma prawo wiedzieć dlaczego.