– Wiedział jak używać noży, wiedział jak zabić. Niejednokrotnie mówił, że najlepszy jest nóż z piłką dwustronną, który wyciągając trzeba okręcić dwa razy – tak o Stafanie W., mówi jego znajomy. Kim jest zabójca prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza?
Zmarł po ataku nożownika
Paweł Adamowicz od 20 lat był prezydentem Gdańska. W trakcie 27 finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, jako wolontariusz kwestował na ulicach swojego miasta. Wieczorem stanął na scenie, by wspólnie odliczyć tradycyjne Światełko do Nieba.
– Gdańsk jest szczodry. Gdańsk dzieli się dobrem. Gdańsk chce być miastem solidarności. Na ulicach, placach Gdańska wrzucaliście pieniądze, byliście wolontariuszami. To jest cudowny czas dzielenia się dobrem. Jesteście kochani. Gdańsk jest najcudowniejszym miastem na świecie – mówił ze sceny WOŚP Adamowicz.
Chwilę później prezydent Gdańska został zaatakowany przez 27-letniego Stefan W., który trzykrotnie dźgnął go nożem. Paweł Adamowicz był reanimowany na miejscu, a w szpitalu przeszedł kilkugodzinną operację. Jego stan był bardzo ciężki. Zmarł w poniedziałek. Miał 53 lata.
Szaleniec czy wyrachowany bandyta?
Tuż po ataku, napastnik jeszcze przez kilkadziesiąt sekund poruszał się po scenie.
Wziął do ręki mikrofon i wykrzyczał do tłumu:
– Halo! Halo! Nazywam się Stefan [tu padło nazwisko - red.], siedziałem niewinny w więzieniu, siedziałem niewinny w więzieniu! Platforma Obywatelska mnie torturowała, dlatego właśnie zginął Adamowicz!
Stafan W. nie próbował uciekać. W końcu został obezwładniony.
Reporterka UWAGA! TVN, Edyta Krześniak, rozmawiała ze znajomym nożownika.
– W momencie, kiedy powiedział, że zabił prezydenta, to byłem pewien, że on go zabił, nawet jeśli było powiedziane, że jest reanimacja. Wiedział jak używać noży, wiedział jak zabić. Śmierć go pasjonowała – mówi znajomy Stafana W.
Mężczyzna opisuje zabójcę jako człowieka, który od zawsze fascynował się bronią.
– Nie pamiętam sytuacji, żeby nie miał noża przy sobie. To były noże wojskowe, czasami bagnet, taki jak nasuwa się na kałasznikowa – dodaje.
Stefan W. miał być agresywny. Nasz rozmówca wspomina sytuację, w której sam został okaleczony.
– Siedzieliśmy w pubie i wbił mi nóż w rękę. Twierdził, że zrobił to, bo czuł taką potrzebę. Była to osoba, którą starałem się omijać, bo był niebezpieczny dla otoczenia. Nigdy nie było wiadomo, co zrobi – mówi i dodaje: – Jest osoba, która do dzisiaj jest kaleką. Doniosła na policję o pewnej sytuacji i dorwał go. Najpierw go pobił, następnie położył nogi na krawężniku i wyłamał kolana na zewnątrz. Ta osoba do końca życia będzie chodziła o kulach.
„Chciał być w blasku fleszy”
Dlaczego Stefan W. zaatakował prezydenta Gdańska?
– Chodziło o to, żeby to była osoba publiczna, żeby wszyscy go widzieli. Wiedział, że prezydent Gdańska chodzi bez ochrony. To było zaplanowane z premedytacją – twierdzi znajomy Stafana W.