Zasypane ulice, nieczynne lotniska, służby w stanie pełnej gotowości i apele, żeby nie wychodzić z domu. Atak zimy sparaliżował Nowy Jork.
Zima zaatakowała Nowy Jork po raz pierwszy w tym roku w drugi dzień świąt. Ale jak! Zaczęło się o pierwszej po południu i padało przez całą noc. Spadło pół metra sypkiego śniegu, a silny wiatr dopełnił reszty.
Ulice przypominają korytarze. Parkujące przy nich samochody zasypane są do połowy szyb. Wiele miejskich arterii nie jest w ogóle przejezdnych.
Telewizja nadaje komunikaty jak z frontu i doradza, żeby... nie wychodzić z domu, jeżeli ktoś absolutnie nie musi. Meteorolodzy już ustalili, że to jeden z ośmiu największych ataków zimy w historii miasta.
Stoją oba nowojorskie lotniska: Johna F. Kennedy'ego i La Guardia. Nie radzą sobie miejskie służby, zaskoczone – jak to zwykle – opadami.
Pół biedy na Manhattanie, gdzie koncentruje się życie miasta i który jest łatwo dostrzegalny w każdej z kilku stacji TV, co bardzo działa na wyobraźnie i szybkość działania.
Na Brooklynie, Queensie, Bronksie i Staten Island jest już o wiele gorzej. Samochody poutykały na środku ulic, wyłączając je z ruchu.
Strach pomyśleć, co by się działo w przypadku jakichś katastrof czy kataklizmów wymagających dotarcia na miejsce straży pożarnej czy pogotowia.
Burmistrz Nowego Jorku, pełniący ten urząd już trzecią kadencję, Michael Bloomberg rzucił do walki z zimą wszystkie służby miejskie, wyznaczając im 12-godzinny cykl zmianowy. Dotyczy to także nowojorskiej policji. Zaapelował o pomoc sąsiedzką dla ludzi samotnych, chorych i starszych.
Na ulicach pojawili się natychmiast ludzie uzbrojeni w szufle i łopaty oferujący odśnieżanie chodników, dojść domów, odgrzebywanie samochodów.
W niedzielę nie wyleciał z Nowego Jorku do Warszawy samolot "Lotu”. Podobno ma polecieć dziś, ale nikt by się nie założył, że tak będzie. Ma natomiast odlecieć planowy z podnowojorskiego Newarku poniedziałkowy rejs do Warszawy. Wydaje się to także marzeniem.
Nowojorscy rodacy nie gaszą ducha. Ponieważ na ogół nie muszą iść z powodu śniegu do roboty, kontynuują świętowanie.
Mój brooklyński znajomy, Marian z Biłgoraja, filozoficznie stwierdza: "Szczepan, dobry pan... Urządził nam wakacje. Posiedzimy do Sylwestra.” Jakby kto nie wiedział, jest to aluzja do patrona drugiego dnia świąt – świętego Szczepana, który zdrowo poczęstował Nowy Jork śniegiem.