Szybciej na autostradach, drogach ekspresowych i… obok fotoradaru. Policjanci nie są zachwyceni: Po takich drogach, jakie mamy w naszym województwie, nie powinniśmy jeździć szybko – tłumaczą.
Przepisy zmienili parlamentarzyści. To im zawdzięczamy, że od 31 grudnia tego roku będzie można jeździć szybciej. Na drogach ekspresowych do 120 km/godz. (trasy o dwóch jezdniach w przeciwnych kierunkach) lub 100 km/ godz. na pozostałych ekspresówkach. Na autostradach aż do 140 km/godz.
W naszym województwie nie ma autostrad i prawie nie ma dróg ekspresowych, ale i u nas będzie można jeździć z większą prędkością. Po zmianie kodeksu drogowego, przejeżdżając obok fotoradaru na maszcie, będzie można bez obaw jechać o 10 km/godz. szybciej, niż wynika z ograniczenia prędkości.
– Prędkościomierze mogą działać nieprawidłowo, a kierowca może "nieznacznie” przekroczyć prędkość, bo "musi w pierwszej kolejności obserwować drogę, a dopiero potem wskaźniki na kokpicie” – tak zmiany uzasadnił Senat.
W praktyce już teraz można bez obaw mijać stacjonarny radar z nieznacznie przekroczoną prędkością, bo urządzenia te ustawione są z "zakładką” minimum 10 km/h. W przypadku pozostałych pomiarów ("suszarka”, "sreberko”) margines błędu pozostaje bez zmian: 5 km/h.
Mimo to policjanci z drogówki obawiają się, że kierowcy odczytają korektę przepisów jednoznacznie: Jako przyzwolenie na szybszą jazdę. Tymczasem według drogówki, najwięcej wypadków spowodowanych jest niedostosowanie prędkości do warunków panujących na drodze. – W tej kategorii mieszczą się kierowcy, którzy pędzą bardzo szybko oraz ci, którzy jechali 30 km/godz., choć pogoda nie pozwalała nawet na to – tłumaczy Mariusz Szajwaj, zastępca naczelnika Wydziału Ruchu w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
– Na takich drogach jakie mamy w naszym województwie, nie powinniśmy jeździć szybko. Gdyby chodziło tylko o przekroczenie prędkości o 10 km, to nic wielkiego się nie stanie. Jednak nasi kierowcy , gdy widzą ograniczenie do 70 km/godz, to jadą 90 km/godz. lub więcej – mówi Szajwaj.
Inaczej sprawę ocenia Grzegorz Gorczyca, prezes Automobilklubu Chełmskiego. – To ruch w dobrą stronę – ocenia. I tłumaczy: W ten sposób usankcjonowane będzie to, co i tak dzieje się na drogach.
Gorczyca wierzy, że po zmianach nie będzie niebezpieczniej na drogach. – Wierzę w rozsądek kierowców. Nikt nie zbliży się do granicy dopuszczalnej prędkości, jeśli na drodze będą złe warunki – mówi szef chełmskiego automobilklubu.