Spaliło się 17 wagonów, dwie lokomotywy i nastawnia – to bilans ogromnego pożaru, jaki wybuchł dziś rano w Białymstoku. Gdyby strażakom nie udało się ugasić kilkunastu cystern wypełnionych paliwem, straty byłyby dużo większe.
Z uszkodzonych wagonów zaczął wyciekać olej, który natychmiast się zapalał. Tuż po zderzeniu eksplodowała jedna z cystern. Niecałe dwie godziny później wybuchła kolejna. W ogniu stanęło siedem wagonów i jeden budynek kolejowy. Zagrożone były inne wagony, także składy z gazem propan-butanem i z węglem stojące na sąsiednich torach. Z płomieniami walczyło 30 jednostek straży pożarnej. Ewakuowano też dwa budynki kolejowe znajdujące się w sąsiedztwie pożaru.
O godz. 9 komendant białostockiej straży poinformował, że ogień jest pod kontrolą. – Sytuacja jest już opanowana – zapewnił.
Mimo olbrzymiego zagrożenia, straty okazały się nie tak wielkie. Zapaliło się 17 cystern, z których każda zawierał po 60 ton paliwa. Dwie z nich wybuchły, a 15 udało się strażakom uratować. Oprócz wagonów spłonęły też dwie lokomotywy i nastawnia kolejowa. Nie było strat w ludziach. Lekko rani zostali dwaj maszyniści, ale wyszli już ze szpitala.
Pożar gasiło 160 strażaków z województw: podlaskiego, warmińsko-mazurskiego, mazowieckiego oraz lubelskiego (kompania z naszego województwa czekała by wkroczyć do akcji w Białej Podlaskiej).
– To jedna z najtrudniejszych sytuacji, z jaką mięliśmy do czynienia w ostatnich latach. Ze składu 32 cystern, 17 było objętych pożarem – stwierdził po południu gen. brygadier Wiesław Leśniakiewicz, komendant główny straży pożarnej.
To jednak nie koniec. Przed strażakami druga faza akcji ratowniczej. – Równie trudna i niebezpieczna – podkreślał komendant. – Wszystkie produkty ropopochodne, które zostały w uszkodzonych zbiornikach, trzeba opróżnić i wywieźć – tłumaczy.
Podlaskich strażaków plutonami chemicznymi wesprą jednostki z województwa mazowieckiego i lubelskiego.