Medal, jaki prezydent USA Barack Obama przyznał pośmiertnie Janowi Karskiemu jest już w Muzeum Miasta Łodzi. Rodzina bohatera walczyła o to niemal rok.
– Medal dostarczył do sekretariatu muzeum... goniec. Wszystko odbyło się po cichu i w pośpiechu. Można by rzec, w takim samym stylu, jak przejęcie odznaczenia bez wiedzy i przyzwolenia rodziny rok temu w Waszyngtonie.
– Dodam – mówi pani doktor – że medal wrócił dopiero po doręczeniu szefowi dyplomacji Radosławowi Sikorskie-mu, ostatecznego, przedsądowego wezwania do wydania odznaczenia. Dominuje przede wszystkim niesmak dla tej postawy.
O prawo do decydowania o przyznanym pośmiertnie bohaterowi Polski, USA i Izraela najwyższym odznaczeniu amerykańskim, przetrzymywanym przez MSZ, rodzina walczyła niemal rok. Nastąpiło wreszcie rozwiązanie, jakiego domagali się ustawowi spadkobiercy. Medal jest już w Muzeum Miasta Łodzi, gdzie znajduje się Gabinet Jana Karskiego.
Obecnie rodzina ustala z dyrekcją muzeum, w jaki najbardziej godny i uroczysty sposób dokonać umieszczenia Medalu w Gabinecie Jana Karskiego. Być może jeszcze na 99 rocznicę jego urodzin w dniu świętego Jana, 24 czerwca br.
– Rodzina dowiedziawszy się z telewizji, że jej... nie ma, zapałała oburzeniem i podjęła walkę o swe prawa. Okazało się wówczas, że rok przed przyznaniem medalu, organizatorzy zabiegów o odznaczenie dysponowali nazwiskami, adresami i telefonami żyjących członków rodziny Jana Karskiego – mówi dr Wiesława Kozielewska-Trzaska.
I kończy: – Postanowili jednak nie "kłopotać” jej takim "drobiazgiem”, jak najwyższe odznaczenie USA i sami się nim zajęli. Na to zgody być nie mogło... Zajęło nam rok, aby wreszcie medal trafił do Łodzi. Może to zwycięstwo, ale bardzo gorzkie...