Część z nich została zatrzymana za stawianie oporu podczas starć z milicją, do których doszło w środę. Inni to aktywiści tzw. Automajdanu, ruchu kierowców, którzy w czasie zamieszek wyłapywali w Kijowie młodych dresiarzy prowokujących zajścia - jak utrzymuje opozycja - na zlecenie władz.
Aresztowany na dwa miesiące 72-latek podejrzany jest o czynną napaść na funkcjonariuszy milicyjnych oddziałów specjalnych Berkut. Tak surowy środek zapobiegawczy sąd zastosował w obawie, że mężczyzna będzie uchylał się od współpracy z wymiarem sprawiedliwości.
- To, co zobaczyłam w sądzie, nie mieściło mi się w głowie. Sędziowie nie słuchali świadków, którzy mówili, że to Berkut bił tych zatrzymanych, a nie oni ich (funkcjonariuszy Berkuta), i z uwagą wysłuchiwali zeznań milicjantów. Ten starszy człowiek podczas rozprawy ledwie stał na nogach. Był pobity. Wraz z chorą żoną wychowuje dwójkę osieroconych wnuków. Sąd nie wziął tego pod uwagę - mówi Katarzyna Kwiatkowska-Moskalewicz, która była w sądzie w dzielnicy Obołoń z ramienia fundacji Otwarty Dialog.
Witalij Kliczko, jeden z liderów opozycji, po wizycie w pomieszczeniu dla zatrzymanych w budynku sądu oświadczył, że to, co zobaczył, pokazuje, na ile prawdziwe są deklaracje prezydenta Wiktora Janukowycza o gotowości do dialogu.
- Wszyscy są pobici, mają połamane nosy i porozbijane głowy. Niektórych przywieziono do sądu ze szpitala, niektórych złapano na ulicy i przywieziono wprost z komisariatu. W sądzie obołońskim widzimy, w jaki sposób Janukowycz wypełnia swe obietnice uwolnienia zatrzymanych - oświadczył Kliczko.
W Kijowie w nocy trwały starcia; demonstranci obawiają się snajperów
W nocy z piątku na sobotę w Kijowie trwały starcia przeciwników rządu z milicją broniącą dostępu do dzielnicy rządowej. Ludzie na barykadach z obawy przed snajperami wypatrywali ich w oknach i na dachach pobliskich budynków z pomocą silnych reflektorów.
Po godz. 6 czasu polskiego na ulicy Hruszewskiego, prowadzącej do budynków rządowych, znajdowało się kilkuset demonstrantów. Po całej nocy milicji udało się w większości ugasić zaporę z płonących opon, dzielącą protestujących od milicyjnych oddziałów.
Krótko potem kordon oddziałów specjalnych milicji przesunął się w kierunku dogasającej barykady na odległość ok. 30 m. Demonstranci rzucają w funkcjonariuszy koktajle Mołotowa i kamienie.
Przez noc z piątku na sobotę na ulicy Hruszewskiego trwały walki między milicją a demonstrantami zaopatrzonymi w kaski, maski przeciwgazowe, kije, pręty i łomy. Podejmowane przez milicjantów próby ugaszenia za pomocą armatek wodnych bariery z płonących opon, do której manifestanci dorzucali kolejne, trwały całą noc. Demonstranci strzelali w kierunku milicjantów racami, rzucali koktajle Mołotowa i wystrzeliwali kostki brukowe z dwumetrowej procy.
Walki wybuchły w piątek wieczorem po tym, jak poprzedniego dnia wygasł rozejm uzgodniony między opozycją a MSW, aby umożliwić rozmowy opozycji z prezydentem Wiktorem Janukowyczem.
MSW podało w komunikacie w piątek, że rozejm naruszyli protestujący, którzy "sprowokowali milicję do użycia siły”. Popierająca opozycję telewizja internetowa Hromadske TV poinformowała z kolei, że to milicja otworzyła ogień do protestujących, którzy w odpowiedzi zaczęli strzelać w jej stronę fajerwerkami.
Chwilę później MSW opublikowało kolejny komunikat, w którym podało, że w jednej z dzielnic Kijowa został zabity 27-letni milicjant. Na jego głowie widniała rana postrzałowa.
Wielu manifestantów zadzierało głowy i obserwowało okna kamienic. Pierwsze pogłoski o snajperach rozmieszczonych na dachach budynków w Kijowie pojawiły się podczas akcji oddziałów milicji w grudniu. Od czasu gdy Prokuratura Generalna potwierdziła, że podczas zamieszek w środę od strzałów z broni palnej zginęły dwie osoby, wielu demonstrantów uznaje to zagrożenie za realne. Niektórzy z nich oświetlali ciemne okna kamienic za pomocą silnych reflektorów.
Media i opozycja twierdzą, że wszystkich ofiar śmiertelnych jest pięć, a cztery z nich zginęły od kul snajperów. W wywiadzie dla BBC, cytowanym w czwartek przez ukraińskie media, premier Ukrainy Mykoła Azarow oświadczył, że milicja na Hruszewskiego nie ma broni palnej, a sekcje zwłok ofiar wykazały, iż strzelano do nich z dachów budynków przy tej ulicy.
Polska wiceminister MSZ na Ukrainie: zbyt wcześnie na sankcje ze strony UE
Wiceminister spraw zagranicznych Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, która przebywa z wizytą w Kijowie, oceniła w sobotę, że jest zbyt wcześnie na sankcje wobec Ukrainy ze strony UE. Jak podkreśliła, jedynym rozwiązaniem sytuacji na Ukrainie jest dialog.
Wiceminister zaznaczyła, że rozmowa w UE na ten temat odbędzie się w najbliższych tygodniach.
Pełczyńska-Nałęcz spotkała się w piątek z przedstawicielami ukraińskiego MSZ, politykami opozycji oraz przedstawicielami Obywatelskiego Majdanu.
Pytana w sobotę przez dziennikarzy o ewentualne sankcje ze strony Unii Europejskiej podkreśliła, że jest na nie za wcześnie, bo trudno rozmawiać o dialogu, jednocześnie wprowadzając sankcje. Należałoby je jednak rozważyć - zastrzegła - gdyby doszło do eskalacji przemocy.
Ze strony Majdanu i opozycji jest oczekiwanie, że sankcje zostaną zastosowane, bo miałyby one również wymiar symboliczny - dodała.
- Oni mówią: "my tu stoimy dla wartości i potrzebne jest nam także symboliczne - na poziomie wartości - wsparcie ze strony UE" - relacjonowała Pełczyńska-Nałęcz.
Podkreśliła, że obie strony konfliktu różnią się, co do oceny przyczyn zaistniałej sytuacji, ale zarówno ukraiński MSZ, jak i opozycja rozumieją, że "jedynym rozwiązaniem jest dialog”. "Była też zgoda, że wszystkie inne rozwiązania tylko pogarszają sytuację na Ukrainie” - dodała wiceszefowa MSZ.
Według niej z piątkowych rozmów wynika, iż opozycja chciałaby, by Unia pełniła rolę mediatora w jej rozmowach z władzą. Dodała, że jest gotowa do uczestnictwa w ewentualnych rozmowach, jednak - podkreśliła - "nie jest postrzegana, jako bezstronna” przez ukraińskie władze.
- Z każdym dniem ten konflikt staje się głębszy i ostrzejszy, a im głębszy konflikt, tym trudniejsze porozumienie - oceniła wiceminister. Podkreśliła równocześnie, że widać "przestrzeń do porozumienia”, a czynnikiem, który zadecyduje, czy dojdzie do rozmów jest "jednoznaczna wola polityczna ze strony władz”.
- Słyszę tę wolę po stronie Obywatelskiego Majdanu, po stronie opozycji, słychać ją w MSZ, ale wiemy, że decyzje po stronie władzy są podejmowane osobiście przez prezydenta (Wiktora Janukowycza) i w wąskim kręgu. I tu opozycja i Majdan mają wrażenie, że rzeczywistej woli do rzeczywistej rozmowy brakuje - zaznaczyła Pełczyńska-Nałęcz.
Szef MSW: protestujący gromadzą broń i porwali milicjantów
Minister spraw wewnętrznych Ukrainy Witalij Zacharczenko oskarżył w sobotę przeciwników rządu o gromadzenie broni w zajętych przez nich budynkach państwowych w Kijowie oraz ciężkie ranienie jednego i porwanie dwóch milicjantów.
Zacharczenko oświadczył, że podejmowane przez jego resort próby pokojowego rozwiązania konfliktu nie odnoszą sukcesu.
Opozycja "nie ma już wpływu na radykalne ugrupowania, które kontrolują budynki państwowe i prowadzą działania siłowe. (...) Wydarzenia te noszą charakter najwyższego stopnia działań ekstremistycznych i wspólnota międzynarodowa nie powinna przymykać na nie oczu" - podkreślił minister.