Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych odrzucił wniosek prokuratora Texasu o nieuwzględnienie wyników wyborów w czterech stanach w których wygrał Joe Biden. Chodzi o Georgię, Michigan, Pensylwanię oraz Wisconsin. Mimo niekorzystnej dla siebie decyzji Prezydent Donald Trump nadal nie uznaje demokraty jako swojego następcy i utrzymuje, że doszło do wyborczych fałszerstw. Jego sympatycy zbierają się na proteście przed gmachem Sądu Najwyższego USA w Waszyngtonie.
Odrzucenie wniosku przez Sąd Najwyższy najprawdopodobniej wyczerpuje, a co najmniej znacząco ogranicza prawne możliwości zakwestionowania wyniku wyborów przez Donalda Trumpa. Portal The Hill pisze o "niszczycielskim ciosie", a dziennik "Wall Street Journal" o tym, że prezydent stracił swoją "ostatnią szansę".
Kierując wniosek prokurator Texasu chciał by reprezentanci Wisconsin, Michigan, Pensylwanii oraz Georgii byli wykluczeni z rozpoczynającego się za 3 dni Kolegium Elektorów. Jego zdaniem te stany niezgodnie z konstytucją zmieniły swoje procedury wyborcze, by ułatwić głosowanie korespondencyjne w trakcie epidemii.
Tymczasem wyborcze rezultaty zostały już certyfikowane przez wszystkie stany, a amerykańska administracja formalnie rozpoczęła proces przekazywania władz. Zgodnie z procedurą decyzja Kolegium Elektorów zostanie przyjęta przez Kongres 6 stycznia. Dwa tygodnie później Joe Biden zostanie zaprzysiężony na 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych.