Wyłudzenie wiz było powodem odmowy wjazdu do Polski uczestników ukraińskiego rajdu "Europejskimi śladami Stepana Bandery”. Jego organizatorzy zamierzają się od tego odwołać.
– Od początku w tej sprawie nie było dobrej woli, a wnioski o wizy nie odpowiadały rzeczywistemu celowi pobytu kolarzy na terenie Polski – powiedział.
– Decyzja polskich władz nie była dla nas niespodzianką. Przecież starając się o polską wizę nie mogliśmy powiedzieć, że jedziemy na rajd śladami Stepana Bandery – powiedział organizator tego przedsięwzięcia Pawło Sawczuk. Jak wyjaśnił, konsulat polski we Lwowie wydał jemu i jego kolegom wizy sportowe. Uczestnicy rajdu wracają już do domu.
Siemoniak podkreślił jednak, że nasi sąsiedzi zza Bugu są zawsze mile widziani w Polsce, czego najlepszym dowodem jest m.in. podpisanie między obydwoma krajami umowy o małym ruchu granicznym.
O możliwej odmowie zgody na wjazd dla uczestników rajdu do Polski wicepremier, minister SWiA Grzegorz Schetyna rozmawiał w nocy z czwartku na piątek ze swym ukraińskim odpowiednikiem Jurijem Łucenką.
Uczestnicy rajdu przyjechali na przejście graniczne z Ukrainą w Medyce w piątek rano. Gdy czekali na odprawę po stronie ukraińskiej, po polskiej stronie przejścia zgromadziło się kilkudziesięciu protestujących przeciwko rajdowi.
Impreza wzbudziła sprzeciw m.in. środowisk kombatantów i kresowian. Przeciwko przejazdowi rajdu przez Polskę głośno protestował m.in. ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
– Czuję ulgę. Dzieci ukraińskie nie będą wykorzystywane jako taran forsujący polską granicę – powiedział w TVN24.
Stepan Bandera był jednym z przywódców Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, którego zbrojne ramię – Ukraińska Powstańcza Armia – wymordowała w latach 1943–1948 na Wołyniu i w Galicji Wschodniej, w tym też w woj. lubelskim, 150–200 tys. Polaków.