Piotr Czubiński, burmistrz Kraśnika, domaga się wyjaśnień w sprawie swojego oświadczenia lustracyjnego.
- Nie mam nic na sumieniu. Złożyłem oświadczenie lustracyjne w odpowiednim czasie. Napisałem w nim, że nie współpracowałem z żadnymi służbami - zapewnia Piotr Czubiński. - Ale tu chodzi o pewne zasady. Chciałbym dostać swoje oświadczenie z powrotem w nienaruszonym stanie.
Wczoraj napisaliśmy, że urzędnicy wojewody mieli wgląd do oświadczeń lustracyjnych, a według konstytucjonalistów jest to łamanie prawa.
Dokumenty lustracyjne od samorządowców, administracji państwowej i dyrektorów szkół wpływały do Biura do spraw Ochrony Informacji Niejawnych, znajdującego się w UW. W sumie trafiło tam około 7,5 tysiąca oświadczeń. Niektóre dokumenty zainteresowani przynosili osobiście. Najczęściej były bez kopert.
Teraz urzędnicy segregują oświadczenia i zamierzają je wysłać do Instytutu Pamięci Narodowej. Mimo że Trybunał Konstytucyjny zakwestionował ich legalność. Według dr. Sławomira Patyry z Katedry Prawa Konstytucyjnego UMCS, oświadczenia lustracyjne powinny być albo oddane osobom, które je składały, albo komisyjnie zniszczone.
Tymczasem wojewoda twierdzi, że będzie je wysyłał do IPN. - Opieram się na ustaleniach z IPN i zgodnie z nimi działam. Zapanowało zamieszanie, bo Trybunał Konstytucyjny uchylił tylko część ustawy - tłumaczy wojewoda Wojciech Żukowski.
(arle, rp)