Każda rodzina w kraśnickiej parafii Matki Bożej Bolesnej płaci 10 złotych miesięcznie na budowę nowego kościoła.
Parafia istnieje 8 lat i nie doczekała się jeszcze świątyni. Nabożeństwa odbywają się w tymczasowej kaplicy. - Dlatego poprosiłem parafian o samoopodatkowanie się. Chodzi o niewielką kwotę. Podobnie zrobiono kilka lat temu w Janowie Lubelskim i kościół został szybko zbudowany - wyjaśnia proboszcz Wiesław Rosiński. - Najpierw zbierałem podczas wizyt duszpasterskich. Teraz ludzie sami się zorganizowali i są wyznaczone osoby, które co miesiąc zbierają składki.
Większości pomysł proboszcza przypadł do gustu. Parafianie chętnie dają nawet większe kwoty. Nie mogą doczekać się nowego, ładnego kościoła. - To bardzo niewiele. Nawet jak ktoś nie pracuje, to może te 10 złotych miesięcznie poświęcić. Już najwyższy czas, żeby stanął porządny kościół - podkreśla pani Barbara, mieszkanka ulicy Balladyny.
Jednak pojawiły się i głosy negatywne. - Najpierw była zbiórka, jak ksiądz chodził po kolędzie, a za kilka dni znowu zbiórka, - oburza się jeden z mieszkańców. Prosi o zachowanie anonimowości. - Trochę za często.
- To wszystko jest dobrowolne - tłumaczy proboszcz Rosiński. - Jeżeli ktoś chce, może dać. Ale ja nikogo do tego nie zmuszam. Mam już listę za styczeń i wynika z niej, że od wszystkich rodzin mam zebrane pieniądze. Są i tacy, którzy dają więcej, a nawet wpłacają z góry za cały rok - podkreśla ksiądz.
- No, bo jak tu nie dać, skoro ksiądz wszystko sobie notuje - komentuje inny z parafian.
W tym roku proboszcz chce wykonać projekt świątyni i uzyskać niezbędne pozwolenia. - Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to w czerwcu można by było wykonać pierwsze wykopy - dodaje proboszcz. Nie wie jeszcze, jak długo może potrwać budowa nowej świątyni.
- Parafia jest na dużym plusie, mamy na koncie około 300 tys. złotych - mówi ks. Rosiński. - Ale jestem przekonany, że jeśli dalej będzie taka reakcja ludzi, to uwiniemy się bardzo szybko.
Proboszcz podkreśla, że dzięki pomocy mieszkańców udało się postawić już dom parafialny i tymczasową kaplicę. - Budowaliśmy to systemem gospodarczym, w ciągu tygodnia nawet do czterdziestu mężczyzn przewijało się przez plac budowy. Ludzie przychodzili i pytali, co mogą zrobić - podkreśla z dumą proboszcz. - Wierzę, że teraz będzie podobnie.