Jeden z kraśnickich radnych oskarżył inspektorów sanepidu o... podważanie świętości wody ze źródełka
Chodzi o wypowiedź radnego Mariana Tracza (PiS), który na ostatnim posiedzeniu Rady Miasta Kraśnik oskarżył epidemiologów o to, że kilka lat temu stwierdzili, że woda z cudownego źródełka nie nadaje się do picia.
Epidemiolodzy mieli się tego dopuścić kilka lat temu. Podczas badania wody wybijającej ze źródełka stwierdzili, że nie nadaje się ona do spożycia.
- Pamiętam jak robili badania i wynikało z nich, że woda nie nadaje się do spożycia. Wiadomo, że jak się chce zaszkodzić, to się robi dodatkowe badania i znów wykazuje, że woda jest zła. A robiło się w sanepidzie te dodatkowe badania tylko w jednym celu. Dla podważenia świętości - uważa Marian Tracz.
Takie oskarżenia padły jako jeden z głosów w dyskusji o jakości wody w budowanym w Kraśniku zbiorniku retencyjnym.
- Chodziło mi o to, że wody w zbiorniku jeszcze nikt nie przebadał - wyjaśniał po sesji radny Tracz.
Sanepid potwierdza fakt badania kilka lat temu wody ze źródła w sanktuarium św. Otylii. Jednak inspektorzy zaprzeczają, że działali, aby poważyć w jakikolwiek sposób świętość tego miejsca.
- Ocenialiśmy wodę jakieś cztery lata temu, bo chcieliśmy dowiedzieć się, czy jest czysta i czy można ją pić. Okazało się wówczas, że woda ze źródełka była zanieczyszczona. Między innymi bakteriami coli. Według mojej wiedzy, ona nie jest przydatna do spożycia. Ale co innego jest wiara w jej moc, a co innego wyniki badań - podkreśla Ryszard Wilczek, powiatowy inspektor sanitarny w Kraśniku.
Tymczasem do wyników badań naukowych większość mieszkańców Urzędowa i okolic nie przywiązuje żadnej uwagi. Mimo że zdaniem inspektorów, woda nie spełnia norm, aby ją pić, ludzie przyjeżdżają po nią nawet z bardzo daleka. I oczywiście piją.
- Po wodę od św. Otylii przyjeżdżają z Kraśnika, Annopola a nawet Lublina - mówi pani Marianna. - Modlą się w czasie porannych niedzielnych mszy i później biorą wodę. Czasami całymi wiadrami. Coś tam słyszałam, że ma pomagać na oczy i słuch, ale czy tak jest, nic mi nie wiadomo. Nie słyszałam jeszcze o żadnym przypadku cudownego uzdrowienia - dodaje pani Jadwiga z Bobów koło Urzędowa.
Takim praktykom wcale nie dziwi się inspektor Wilczek.
- Czasami badania nie są dla ludzi ważne, ważniejsze jest co czują. Często mnie zaczepiają sąsiedzi, którzy pytają o to urzędowskie źródełko, bo przywożą z niego wodę do domu. Odpowiadam co wiem, a oni i tak ją piją. Kiedy pytam czy wierzą, że ta woda im pomaga, to odpowiadają, że wierzą i pomaga. Więc ja nie będę im przeszkadzał w tej wierze - dodaje inspektor Wilczek
- Ile razy jestem w sanktuarium, zawsze sobie biorę wodę do picia - dodaje Tracz. - Przecież nikomu nic się po niej nie dzieje.