Kupcy z ulicy Balladyny w Kraśniku muszą zadbać o porządek na targowisku albo miasto przeniesie ich gdzie indziej.
Kłopoty zaczęły się po przebudowie ronda w pobliżu targowiska. Jest mniej miejsca na handel i kupcy się nie mieszczą. Dlatego zajmują chodnik i trawnik wzdłuż al. Niepodległości. Najgorzej jest w weekendy.
W magistracie pojawił się więc pomysł, aby przenieść miejskie targowisko z ulicy Balladyny na pusty plac po dworcu autobusowym obok Fabryki Łożysk Tocznych. To około kilometra od obecnej lokalizacji.
- Burmistrz nie chce likwidacji targowiska w dzielnicy fabrycznej, bo przecież zapewnia ono wpływy do budżetu miasta oraz miejsca pracy dla wielu osób. Musimy jednak uporządkować handel w tym miejscu. To, co dzieje się tam w weekendy, jest na dłuższą metę nie do zaakceptowania - podkreśla Daniel Niedziałek, rzecznik Urzędu Miasta Kraśnik.
Kupcy obawiają się utraty klientów na rzecz pobliskich marketów. - My się stąd nigdzie nie chcemy ruszać. Nie chcemy targu w nowym miejscu, bo tam już na pewno nikt nie będzie przychodził po zakupy - mówi pani Barbara, sprzedająca pieczywo.
W tej sytuacji miasto postanowiło zapytać o zadnie mieszkańców dzielnicy. W ankiecie 983 osób opowiedziało się za pozostawieniem targu przy Balladyny, a 1410 za nową lokalizacją.
- Wolałabym, aby targ został przeniesiony w okolice fabryki. Tam jest większy plac i można go dobrze przygotować. Ja bym tam chodziła po zakupy, a tutaj zrobiłoby się spokojniej - mówi Anna Skorupa z ulicy Balladyny.
Ostatecznie miasto dało kupcom ostatnią szansę. Dostali dwa tygodnie na uporządkowanie sytuacji. Handlowcy mieli sami wykazać się dobrą wolą i zapanować w dni powszednie nad handlem poza wyznaczonymi miejscami.
Termin ultimatum mija pod koniec tego tygodnia. Wtedy dojdzie do spotkania władz miasta z kupcami. Wówczas zostaną podjęte ostateczne decyzje.