Nasz wtorkowy tekst dotyczący rasistowskich napaści na Egipcjan prowadzących bar w Krasnymstawie spotkał się z reakcją wojewody. Przemysław Czarnek spotkał się w tej sprawie m.in. z komendantem wojewódzkim policji.
– W Krasnymstawie mamy do czynienia z atakiem recydywistów. Ludzi, którzy byli karani za gwałty, rozboje i ubliżanie policjantom – mówi Przemysław Czarnek. – To, że oni są jeszcze na wolności i dokonali kolejnego przestępstwa, to efekt tego, że w Polsce wymiar sprawiedliwości jest, jaki jest.
Wojewoda przekonuje, że chociaż zatrzymani w sprawie mężczyźni odpowiadają za przemoc z powodu przynależności narodowej, to nie mieli takiej motywacji.
– Nie był to atak na tle ideologii rasistowskiej, tylko zwykły bandycki czyn ludzi, którzy byli skazywani za podobne czyny – przekonuje Czarnek.
We wtorkowym tekście Egipcjanie opowiadali nam nie tylko o czynnych atakach „recydywistów”, ale też o wyzwiskach i okrzykach: „Nie chcemy was w Polsce”, „Polska dla Polaków”.
– Jeden z chuliganów naubliżał mi, że jestem islamistą i terrorystą, opluł krzyż koptyjski, który stale noszę na szyi – relacjonował Wafik, pracownik baru (Egipcjanie z Krasnegostawu są wiernymi Kościoła katolickiego obrządku koptyjskiego – dop. red.).
Chociaż napastnicy byli już karani, nie są dziś traktowani jak recydywiści. Mogą odpowiadać z wolnej stopy. Obecne przestępstwo w myśl prawa nie mieści się bowiem w kategorii „podobnych” do poprzednich czynów.
– Tutaj kategoria czynu podobnego nie wystąpiła i w związku z tym nie można ich zamknąć w więzieniu. To granda, która wymaga natychmiastowej zmiany – ocenia Czarnek.
Wojewoda zapowiedział również, że w piątek wybierze się na obiad do baru prowadzonego przez Egipcjan.
Od czasu naszej publikacji w lokalu „Złota Piramida” panuje spokój. – Nie mieliśmy już żadnych przykrości – mówi Nela, która razem z mężem Miną i jego kolegą Wafikiem prowadzą bar. – Ani wewnątrz, ani na zewnątrz lokalu nikt nam już nie dokuczał. Wręcz przeciwnie, po artykule w „Dzienniku Wschodnim” nasi klienci upewniają się, czy nic nam już nie grozi i dodają nam otuchy.
Mina, Wafik i Nela zrobili się też spokojniejsi, kiedy zauważyli, że policjanci znacznie częściej pojawiają się przy ich lokalu. Zaglądają też do środka pytając, czy wszystko w porządku. Ostatnio o to samo telefonicznie zapytał ich dzielnicowy, ale też interesowały go szczegóły pobytu Miny i Wafika w Polsce.
– Po serii gróźb i napaści Wafik wręcz bał się wieczorami wracać w pojedynkę do domu – dodaje Nela. – Dlatego było mu raźniej, kiedy ostatnio zauważył, że dyskretnie eskortują go policjanci w radiowozie.