Myśliwi-kłusownicy z Łęcznej grasowali w całym regionie. Wytropili ich inni myśliwi. Wpadli na gorącym uczynku, gdy pakowali nielegalnie ustrzeloną zwierzynę.
Aż do ostatniego wtorku. Tego dnia późnym wieczorem dwaj myśliwi z koła „Bażant” – ojciec i syn – dostali sygnał, że w ich obwodzie słychać ciche strzały. Trop prowadził do miejscowości Wesołówka, przy drodze do Łęcznej. Mężczyźni ruszyli w teren. Najpierw namierzyli samochód kłusowników.
– Wiedzieliśmy, że poszli po zwierzynę. Aby nie uciekli, zablokowaliśmy ich pojazd naszą terenówką – opowiada myśliwy.
Kłusowników było trzech. Ustrzelili dwie sarny oraz koźlę. Brali się właśnie za pakowanie sprawionych zwierząt. Sarny i koźlę były jeszcze ciepłe. Gdy zobaczyli myśliwych, rzucili się do ucieczki. Jeden z nich był jednak tak pijany, że od razu został zatrzymany.
– Wezwaliśmy policję – dodaje myśliwy z „Bażanta”. Niebawem do aresztu trafili też pozostali sprawcy kłusowania. Udało nam się ustalić, że zatrzymani to dwaj myśliwi z Łęcznej oraz strażnik łowiecki Michał F.
– Po prostu brak mi słów – komentuje Kazimierz Broński, myśliwy z Karolina w powiecie łęczyńskim. – Podejrzewam, że ten proceder trwa od dawna. Już kilka razy słyszałem takie „ciche strzały”.
Policja na miejscu zabezpieczyła pocisk wskazujący na stosowany w karabinkach sportowych kbks. Jednak o całej sprawie mówi niewiele.
– Prowadzimy intensywne działania. Są aresztowani. Na razie nie usłyszeli zarzutów. Ze względu na dobro śledztwa nic więcej nie mogę powiedzieć – ucina Magdalena Myśliwiec z policji w Łęcznej.
Milczy również Polski Związek Łowiecki w Lublinie. – Nic na ten temat jeszcze nie wiemy, dlatego nie będziemy sprawy komentować – usłyszeliśmy w PZŁ.
Udało nam się ustalić, że w proceder mogą być zamieszani także inni myśliwi z Łęcznej.
Kłusownikom grozi do dwóch lat więzienia oraz kary pieniężne – za każdą nielegalnie upolowaną sarnę 2 tys. zł. Jeżeli zarzuty się potwierdzą, będą także wykluczeni z PZŁ.