Spółdzielnia przychyliła się do żądań części lokatorów, nie pytając reszty o zdanie. Ale pominięta grupa się nie poddaje.
- Swoje dzieci zawsze miałem na oku, teraz, aby się mogły pobawić w piaskownicy czy na huśtawce, muszę iść pod inny blok. Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, że podobno administracja spółdzielni "Skarbek” zrobiła to po petycji mieszkańców naszego bloku. Na oczy nie widziałem żadnego pisma w tej sprawie.
W bloku nr 7, przy ulicy Górniczej, mieszka 30 rodzin. Tymczasem pod petycją widnieje tylko 11 podpisów. - Do spółdzielni wpłynęła taka prośba od mieszkańców bloku. Po prostu wykonaliśmy ich życzenie - tłumaczy Grażyna Bondyra, szefowa SM "Skarbek” w Łęcznej.
- Na miejscu placu zabaw będzie trawnik. Nie przewidujemy montażu nowych urządzeń dla dzieci, bo w promieniu kilkudziesięciu metrów są dwa takie obiekty, spełniające unijne normy. W tym wypadku nie była wymagana zgoda większości lokatorów tego bloku - dodaje prezes Bondyra.
Przeciwnicy placu zabaw argumentują, że z jego powodu wieczorami było za głośno. - Zbiega się młodzież i do późna w nocy zachowuje się dość swobodnie. Nawet nie mogę okna otworzyć, bo nie daje się wytrzymać hałasu - mówi Teresa Żebrowska, mieszkanka, która podpisała się pod petycją o likwidację placu zabaw.
- Jak jest za głośno, to trzeba wezwać policję. To jest blok, a nie domek jednorodzinny. Trzeba się liczyć z tym, że nie mieszka się samemu - dodaje zirytowana Krystyna Morszczyzna, przeciwniczka likwidacji placu zabaw. - Teraz nie ma nawet ławki, aby sobie usiąść pod blokiem i pogadać z sąsiadami. Jak kiedyś było więcej małych dzieci, to nikomu ten plac i ławki nie przeszkadzały. Dzieci podrosły, to plac trzeba zlikwidować? - pyta Morszczyzna.
- Dlaczego przed likwidacją nikt nie zapytał o zdanie innych lokatorów? Będziemy się starali, aby przed blokiem stanęły chociaż ławki - kończy Dominik Mierzwa.