Na śniadanie, obiad i kolację to samo: owoce morza, wieprzowina i piwo. Efekt takiej diety jest piorunujący.
Dla Japończyków to sport narodowy, dla reszty świata atrakcja turystyczna. Chociaż nie zawsze, bo w Łęcznej... dziewczyny mają szansę na karierę w sumo.
Dzieciaki z charakterystycznymi przepaskami biodrowymi na dresie ganiają po hali Zespołu Szkół numer 4 w Łęcznej. Trwa przerwa w zawodach najmłodszych sumitów w kategorii młodzik i kadet. Za stołem sędziowskim nudzi się ładna dziewczyna. Ma na imię Justyna i... trenuje sumo. Nie, nie waży 120 kilo i w życiu byś nie powiedział, że uprawia taki sport.
- Lubię rywalizację na macie - Justyna Mrugała przez kilka lat uprawiała klasyczne zapasy. Niestety, kontuzja kolana wykluczyła poważną karierę. - Ale dwa lata temu trener Aleksander Sztanuchin namówił mnie na powrót do sportu. Tym razem na dohyo; matę do sumo. Od razu to polubiłam.
Na ubiegłorocznych mistrzostwach Europy zajęła piąte miejsce w swojej kategorii plus 75 kilogramów.
Nie ryżem, tylko solą
Tradycja to również rytuały przed walką; na macie zawodnicy mocno tupią, symbolicznie gniotąc złe duchy. Potem pocierają otwarte dłonie - to znak, że do walki przystępują z czystymi intencjami.
No i sypanie ryżem, co chyba każdy widział na Eurosporcie. - Nie ryżem, tylko solą - poprawia Wiesław Koluch, wiceprzewodniczący Polskiego Związku Sumo, były judoka. - Ten obrzęd to shyo maki. W ten sposób demonstrują swoją siłę i pęd, oczyszczają pole walki. A tak naprawdę chodzi o antyseptykę. Tradycyjne dohyo jest zbudowane z gliny. Jak taki olbrzym się zwali na ziemię, to często dochodzi do obtarć naskórka. Sól zapobiega infekcjom, tyle że strasznie piecze. - dodaje Koluch, który walczył na prawdziwych dohyo w Japonii. - Prawdziwy sumita nie może się jednak nawet skrzywić.
80 sumitów
Projekt trafił do Narodowej Agencji Programu Młodzież w Warszawie. - Dostaliśmy fundusze na prowadzenie zajęć sumo w powiecie łęczyńskim. Ponad osiemdziesięcioro dzieciaków z Zawieprzyc, Łańcuchowa, Ciechanek Krzesimowskich, Milejowa i Łęcznej co tydzień bierze udział w naszych treningach - opowiada Dudek.
Sumo to też doskonały sposób na zdrowie. Przekonała się o tym 14-letnia Kasia Osipiuk. - Jak przyszła na pierwszy trening do naszego klubu, to potykała się o własne nogi. Zanim doszła z szatni na salę, potrafiła trzy razy się potknąć - śmieje się trener Sztanuchin. - Sumo ją odmieniło. Po dwóch latach jest już wicemistrzynią Europy w swojej kategorii. To wielki talent, o którym z pewnością jeszcze usłyszymy.
Stolica sumo
Tymczasem w Łęcznej miłośników japońskich zapasów przybywa: Adam Grzesiuk, dyrektor Zespołu Szkół numer 1 udostępnia nam bezpłatnie salę do ćwiczeń. Andrzej Kita pożycza samochód na wyjazdy, a Roman Woś serwisuje klubowy sprzęt - opowiada Sztanuchin.
Niestety, na co dzień klub Pojezierze musi szukać sponsorów. 1400 złotych z Urzędu Miasta w Łęcznej i 4000 zł z starostwa łęczyńskiego, to za mało. - Musimy kupić sprzęt dla zawodników, ponieść koszty wyjazdów, posiłków, to wszystko kosztuje. Zawodnicy często pokrywają koszty uczestnictwa w zawodach - tłumaczy Justyna Mrugała. - A to piękna dyscyplina...