Jak nie idzie, to nie idzie. Lewart przegrał w sobotę piąty ligowy mecz z rzędu. Licząc także Puchar Polski w sumie szósty. Tym razem beniaminek z Lubartowa musiał uznać wyższość Wisłoki Dębica, której uległ u siebie 0:4.
Na pierwszy punkt w roli trenera Lewartu ciągle czeka Radosław Muszyński. Na razie pod jego wodzą beniaminek ma na koncie same porażki. W lidze: 1:2, 0:6, 0:6 i 0:4, a do tego 1:4 w okręgowym Pucharze Polski.
Spotkanie z Wisłoką kiepsko rozpoczęło się dla gospodarzy. Już w szóstej minucie specjalista od uderzeń z dystansu – Damian Łanucha właśnie w taki sposób otworzył wynik. Kapitalnie przymierzył w okienko, z około 20 metrów. Paweł Myśliwiecki i spółka mieli swoje okazje, ale zamiast 1:1 jeszcze przed przerwą zrobiło się 0:3 i było po w zawodach.
Po dwóch kwadransach Łanucha dośrodkował z rzutu rożnego na głowę Michała Bogacza, a ten podwyższył prowadzenie gości. W samej końcówce kolejny raz Łanucha zagrał z narożnika boiska. Tym razem po ziemi i przed szesnastkę. Bardzo przytomnie zachował się również Jakub Siedlecki, który przepuścił piłkę do Krzysztofa Żmudy, który przymierzył do siatki.
Chociaż przyjezdni od 69 minuty grali w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Jakuba Strózika, to w 90 minucie po kolejnym stałym fragmencie zdobyli czwartego gola. Gospodarzy dobił Dominik Cabała.
W następnej kolejce Lewart pojedzie do Białej Podlaskiej na mecz z tamtejszym Podlasiem.
Lewart Lubartów – Wisłoka Dębica 0:4 (0:3)
Bramki: Łanucha (6), Bogacz (31), Żmuda (45), Cabała (90).
Lewart: Podleśny – Gede, Niewęgłowski (41 Morenkov), Chyła, Wdowicz, Drozd, Aftyka (46 Zieliński), Wolski (61 Nojszewski), Kompanicki (46 Najda), Myśliwiecki, Żelisko.