Lokalni politycy odetchną, bo aktywistki z Miasta Obywatelskiego Lubartów zawieszają działalność. Po trzynastu latach aktywnego patrzenia lokalnej władzy na ręce, Anna Gryta i Elżbieta Wąs szczerze przyznają: - Jesteśmy tym zmęczone
– Pierwszą akcję obywatelską zorganizowałyśmy w 2008 roku. Była to manifestacją przeciwko pomysłowi sprzedaży placu Piłsudskiego w Lubartowie. Od tego się zaczęło. Od trzynastu lat patrzymy władzy na ręce. Ponad dekadę ciężko pracujemy, przepychamy się z lokalnymi politykami, bez względu na opcję, o dostęp do informacji publicznej, o transparentność lokalnej polityki. Z żalem muszę przyznać, że nie mamy żadnego wsparcia, zarówno w kwestii politycznej od opozycyjnych radnych, jak i finansowej w ramach np. grantów dla organizacji obywatelskich czy strażniczych – mówi Elżbieta Wąs.
Trzynaście lat działania MOL to ciągłe przepychanki z ratuszem. Dziesiątki wniosków i spraw sądowych o dostęp do informacji publicznej. – Szczerze powiem, że jesteśmy zmęczone. Nasza działalność na rzecz rozwoju społeczeństwa obywatelskiego w Lubartowie nie jest po ludzku szanowania – dodaje Anna Gryta.
Aktywistki wielokrotnie wytykały bierność lokalnych polityków. – Nie chodzi tylko o aktywne uczestnictwo w sesjach, ale np. spotkania w wyborcami. Doskonałym przykładem jest rewitalizacja parku w Lubartowie. Który z radnych zorganizował spotkanie ze swoimi wyborcami na ten temat? Żaden. Radni boja się otwartych wieców, bo ich publicznie wygłoszone obietnice można potem zweryfikować. Lepiej kolędować od drzwi, do drzwi, bo wtedy każdemu wszystko można obiecać i nikt nie będzie mógł tego rozliczyć – mówi Elżbieta Wąs.
Nie bez znaczenia jest także finansowy aspekt działania fundacji. MOL od 13 lat pracuje na zasadzie 100-procentowego wolontariatu. Obie aktywistki z własnej kieszeni prowadziły wszelkie działania związane z pracą na rzecz lokalnej społeczności czy sprawami sądowymi w zakresie m.in. dostępu do informacji publicznej.
– Nie ukrywam, że cały ten czas pracujemy za darmo. Tak praca nie jest dostrzegana, ani ceniona. Nóż mi się w kieszeni otwiera, jak widzę kogo nasze państwo wspiera, np. w ramach dotacji Narodowego Instytutu Wolności. Zamiast organizacji strażniczych, takich jak nasza, środki przeznaczone na budowanie społeczeństwa obywatelskiego trafiają na „parafialny kalendarz rolnika” – dodaje Anna Gryta.
Obie panie nie mówią, że kończą, ale zawieszają działalność MOL. Na jak długo, tego nie chcą zdradzić. Na razie muszą odpocząć.