Jedna z pierwszych takich eksmisji w kraju. Lokatorzy z dwóch mieszkań zostali przeniesieni do wspólnego tzw. lokalu tymczasowego.
Trafiły tam już rzeczy zabrane z mieszkania przy ul. Szaniawskiego. Punktualnie o godz. 10. zapukał do niego komornik w asyście policjantów. Okazało się, że drzwi nie są zamknięte na klucz. Sąsiedzi widzieli lokatora kilka dni temu. Mężczyzna nie płaci czynszu od 15 lat. Nazbierało się kilkadziesiąt tysięcy złotych zaległości.
– Tutaj zwykle nie jest zamknięte, przychodzą do niego koledzy – mówi jeden z sąsiadów, który mówi, że ma już dosyć alkoholowych libacji. – Tak było przez wiele lat. Tym człowiekiem powinna zająć się jakaś instytucja opieki.
Pracownicy spółdzielni szybko wynieśli z zapuszczonego mieszkania fotel, rozpadającą się wersalkę i kilka pudełek z rzeczami. Wymienili zamki.
Inaczej wyglądało mieszkanie przy ul. Popiełuszki, z którego komornik przeprowadził eksmisję w drugiej kolejności. I tam nie było lokatora. Jego dług to około 100 tys. zł.
Żeby komornik mógł wejść do środka, ślusarz przez kilkanaście minut rozwiercał zamki w drzwiach. – Czyste, zwykłe mieszkanie – mówili pracownicy spółdzielni mieszkaniowej wynosząc kolejne sprzęty: pralkę, dywan, szafki, a na koniec dużą szafę. Trafiły do magazynu. Spółdzielnia wystawiła opróżnione mieszkanie na przetarg.
Jacek Tomasiak, prezes SM w Lubartowie liczy, że eksmisje spowodują, że dłużnicy zaczną spłacać czynszowe zaległości.
– Ostatnia eksmisja w spółdzielni była 36 lat temu – mówi prezes. – Mamy orzeczonych 16 wyroków eksmisyjnych.