Z centrum Lubartowa zniknął przystanek autobusowy. Mieszkańcy teraz muszą na piechotę szukać autobusów gdzie indziej.
Przystanek musiał zniknąć, bo znajdował się na prywatnym gruncie. - To bardzo utrudnia życie - skarży się Mariola Szymbor, uczennica liceum. - Zawsze mogliśmy tu podjechać na zakupy, a teraz trzeba z ciężkimi siatami iść 10-15 minut na piechotę, żeby dojść do przystanku. Szkoda że miasto nie wykupiło działki.
Okazuje się, że miasto nie wykupiło, bo nie mogło. - Na tym terenie tylko jedna działka należała do Skarbu Państwa, a reszta była prywatna - mówi Jacek Świętoński, zastępca burmistrza Lubartowa. - Próbowaliśmy teren odkupić, ale prywatni właściciele się nie zgodzili.
Samorząd myślał o innym rozwiązaniu. Pojawił się pomysł usytuowania przystanku zastępczego przy cmentarzu, ale - jak dowiadujemy się ze strony internetowej Urzędu Miasta - koncepcję tę "skutecznie torpedował Zarząd Dróg Powiatowych”.
Grzegorz Charliński, dyrektor ZDP, wyjaśnia, że zarząd nie zgodził się na tę lokalizację ze względów bezpieczeństwa. Chodzi o bliskość Młodzieżowego Domu Kultury. Mówi, że władze miasta odwołały się w tej sprawie do sądu, ale proces przegrały.
Samorząd próbował nieco załagodzić problem, rozbudowując dwa przystanki, do których odsyła teraz pasażerów spod Merkurego. Po przeróbkach zatoki autobusowe mieszczą teraz kilka pojazdów, a nie jak wcześniej tylko jeden.
To, co dla pasażerów było niemiłym zaskoczeniem, prawdopodobnie nie zaskoczyło przewoźników. Jak twierdzi Jacek Świętoński, Urząd Marszałkowski już od półtora roku informował o planowanej likwidacji przystanku. To właśnie urzędnicy marszałka zatwierdzają rozkłady jazdy.