Troje młodych ludzi wracało w niedzielę rano z wesela. W Jamach, niedaleko Ostrowa Lubelskiego, samochód, którym jechali wypadł z trasy, uderzył w drzewo i stanął w płomieniach. Wszyscy zginęli.
Grubo ponad 100 metrów za zakrętem, w leśnym zagajniku zobaczyli na poboczu volkswagena golfa na parczewskich tablicach rejestracyjnych. Strażacy dojechali tuż za policją i karetką pogotowia. Na miejscu okazało się jednak, że lekarze nie będą mogli już nikomu pomóc.
- Samochód ugasiliśmy wciągu kilku minut – opowiada Jerzy Puła, naczelnik OSP w Ostrowie. – Zobaczyliśmy, że w środku są spalone ciała. To był makabryczny widok. Zwłoki były tak zwęglone, że nie można było nawet określić ile osób było w aucie, rozpoznać czy to mężczyźni, czy kobiety.
Zaraz potem strażacy zawodowi wycieli w aucie dach i drzwi. W aucie były zwłoki trzech osób. W południe było już wiadomo, że zginął 19-letni właściciela auta, jego o trzy lata starszy kolega (obydwaj mieszkańcy powiatu parczewskiego) oraz 16-letnia dziewczyna ze Świdnika. Wracali z wesela. 19-latek kupił samochód w kwietniu.
Jechali w kierunku Ostrowa Lubelskiego. Samochód po pokonaniu zakrętu jeszcze około sto metrów jechał po jezdni. Potem zaczęło go znosić na prawą stronę. Na poboczu widać było ślad pozostawiony przez koła. Ciągnął się ponad 50 metrów. Początkowo poboczem jechało jedno koło. Chwilę później auto uderzyło w słupek drogowy. Na koniec znalazło się poza jezdnią już dwoma kołami. Ścięło kilka małych drzewek, po czym uderzyło w potężny pień.
– Są tu zakręty, ale to nie jest jakaś niebezpieczna trasa, na której samochody ciągle wypadają z drogi – twierdzi Stanisław Szkułat mieszkaniec Jam.
Wideo z miejsca wypadku: