Do niecodziennej pomyłki doszło w Lubartowie. 80-latek odebrał z przedszkola wnuka. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że mężczyzna się pomylił i zabrał do swojego domu nie tego chłopca, którego powinien. Potem nakarmił go i włączył mu bajkę. Kiedy zorientował się, że coś jest nie tak, do jego drzwi zapukali policjanci
Jak podaje portal tvn24.pl, który opisał sprawę, w piątek (6 marca) ponad 50 mundurowych i pies tropiący szukali 4-latka. Wiadomo było tylko tyle, że chłopiec wyszedł z przedszkola w towarzystwie starszego mężczyzny. Na szczęście, nie było to porwanie.
– Mój ojciec odebrał z tego samego przedszkola swojego starszego, prawie 7-letniego wnuka, po czym poszedł do sali obok po młodszego. Dziecka jednak nie było. Przedszkolanka powiedziała, że dziadek już go odebrał. Ile miałam sił w nogach, pobiegłam do przedszkola – mówi Natalia Nowicka, matka chłopca.
Dyrekcja placówki zawiadomiła policję, zaczęto także przeglądać monitoring. Jedna z przedszkolanek zorientowała się, że zaszła pomyłka – syna pani Natalii odebrał 80-letni dziadek jego kolegi.
– Chłopcy mają podobnie brzmiące imiona, chodzą w takich samych kurtkach i mają czapki takiego samego koloru. Z tym, że jedna jest wełniana, a druga bawełniana. Przedszkolanka dobrze znała osobę, której powierzyła dziecko. Nie skojarzyła tylko w pierwszym momencie, że dziadek odbiera nie to dziecko. Codziennie odbieranych jest u nas 150 dzieci. To bardzo duża liczba. W naszej placówce nigdy wcześniej nie doszło do takiej sytuacji, a odbierający byli niejednokrotnie legitymowani – mówi dyrektorka Iwona Kożuchowska, dyrektorka Przedszkola Miejskiego nr 4 w Lubartowie.
80-letni mężczyzna nie zorientował się w pierwszej chwili, że odebrał z przedszkola innego chłopca niż powinien. Zabrał 4-latka do domu, dał mu zupę, cukierka na deser, a potem włączył mu bajkę. Potem uświadomił sobie, że doszło do pomyłki – do jego drzwi zapukali jednak policjanci.
Mama dziecka nie widzi w tym niczyjej winy. Jak mówi, dyrekcja przedszkola zachowała się wzorowo. – Muszę chyba zacząć lepiej gotować. Syn powiedział mi później, że zjadł dwie miski zupy ogórkowej i smakowała mu ona nawet lepiej niż w domu. Teraz się uśmiecham, ale to co się działo i to, co wszyscy przeżyliśmy, jest wprost nie do opisania – dodaje kobieta.