Pawła B. trzeba wyeliminować ze społeczeństwa – uznał lubelski sąd, skazując go na dożywocie za zabójstwo byłej żony. Z tą opinią nie zgadza się adwokat skazanego, który złożył apelację. Wyrok nie podoba się też prokuraturze
12 lipca 2021 r., Lubartów. 38-letni Paweł B. zauważa na ulicy swoją byłą żonę z jej nowym partnerem.
– Zaczął wyzywać. Krzyczał, że zabije. Były przekleństwa i ubliżanie – zeznał podczas procesu Marcin D. Dodał, że kobieta kilkakrotnie przypominała, że „eks” ma sądowy zakaz zbliżania się do niej. Nie pomogło. – Wyciągnął nóż i zadał Annie ciosy. Wcześniej opluł ją w twarz. Zmroziło mnie. Odruchowo starałem się jej bronić.
Anna zmarła w wyniku wykrwawienia. Jej partner także został ugodzony nożem. Jedna z ran mogła skutkować amputacją małżowiny usznej.
Paweł B. przyznał się do winy. W sądzie utrzymywał, że to, co działo się tego dnia pamięta tylko częściowo.
– Z tego, co zapoznałem się z aktami, to wszystko na to wskazuje. Nie pamiętam tego zajścia, ale najprawdopodobniej tak było – mówił pytany o to, czy zabił. Tłumaczył, że tego dnia pił i przyjmował leki psychotropowe. – Zostałem poczęstowany też amfetaminą. Nie wiem. Kochałem Ankę. Nie mam pojęcia, jak to się mogło stać. Ktoś może mówić, że jestem bez serca, ale na swój sposób też to przeżywam.
Mimo że para rozwiodła się już 5 lat przed zbrodnią, to Paweł B. utrzymuje, że cały czas przeżywał, że nie mógł się dogadać z „żoną”.
– Bo Annę zawsze traktowałem jak żonę. Mieliśmy ślub kościelny. Przed Bogiem była przysięga – tłumaczył na sali sądowej.
O tym, że Paweł B. jest złym człowiekiem, mówili dorośli już synowie Anny i jej brat.
– Kilka lat temu odgrażał się, że poderżnie mi gardło. Znęcał się nad nami. Bił każdego: mamę, babcię, mnie – tak jeden z chłopców wspominał wspólne mieszkanie z Pawłem B. – Pił dużo alkoholi. Ten człowiek po prostu nie zasługuje na życie. Taka prawda.
– To jest człowiek niebezpieczny – dodał jego wujek. – Siostra panicznie bała się wychodzić na dwór. Praktycznie codziennie wychodziłem po nią do zakładu pracy. Często robiłem jej też zakupy. Nie wiem, co on tam miał w głowie. Wiem, że odebrał nam matkę, siostrę, wnuczkę, kochaną osobę.
Sąd nie znalazł żadnych okoliczności łagodzących i skazał Pawła B. na dożywocie. Z zastrzeżeniem, że o przedterminowe zwolnienie będzie mógł się starać dopiero po 25 latach więzienia.
– Jest to kara o charakterze wyjątkowym, jest to właściwie surogat kary śmierci. Oznacza bowiem dożywotnią eliminację osoby skazanej ze społeczeństwa. Należy sięgać po tą karę w wyjątkowych sytuacjach. Wtedy, kiedy żadne okoliczności nie wskazują na to, iż możliwa byłaby poprawa czy walor wychowawczy względem osoby skazanej – tłumaczył Jarosław Kowalski, sędzia Sądu Okręgowego w Lublinie.
Ale ta sprawa znajdzie swój finał dopiero przed Sądem Apelacyjnym. Apelację w tej sprawie złożyła już prokuratura, która nie jest zadowolona z wysokości środków kompensacyjnych – Paweł B. na rzecz trzech synów i matki Anny ma zapłacić po 50 tys. zł. nawiązki.
– W tym tygodniu wpłynęła też apelacja adwokata Pawła B. dotycząca orzeczonej kary we wszystkich punktach, w tym dotyczącego samej zbrodni – informują pracownicy Sądu Okręgowego w Lublinie.