Mateusz K., oskarżony zamordowanie swojej dziewczyny zasiadł dzisiaj na ławie oskarżonych. Grozi mu nawet dożywocie. Proces będzie się toczył za zamkniętymi drzwiami.
21-letnia Anna zginęła w sierpniu ubiegłego roku, w swoim domu przy ul. Krętej w Lubartowie. Sprawca poderżnął jej gardło. Śledczy ustalili, że stał za tym Mateusz K., były chłopak ofiary. Para była ze sobą przez trzy lata.
– To był normalny chłopak, z dobrego domu, z pieniędzmi. Niestety rok przed zabójstwem dusił Annę w samochodzie. Po tym zdarzeniu córka przestała wspominać o ślubie – dodaje matka zamordowanej. – Później mówiła, że muszą jeszcze dorosnąć.
Para rozstała się mniej więcej tydzień przed śmiercią dziewczyny. Z ustaleń prokuratury wynika, że Mateusz K. nie mógł się z tym pogodzić i dokładnie zaplanował zbrodnię. Pisał do Anny, że wreszcie "wie, co ma robić”. Feralnego dnia obserwował jej dom. Chował się na tylnym siedzeniu swojego auta i skradał między samochodami. Czekał, aż mama Anny wyjdzie z psem na spacer. Wszystko zarejestrowała kamera monitoringu. Nagrała również moment, w którym 22-latek odjeżdża z miejsca zbrodni.
Mateusz K. pojechał na działkę swoich rodziców, do miejscowości Tarło. Tam podpalił się w swoim samochodzie. Ciężko poparzony wybiegł na pobliską drogę i rzucał się pod samochody. Chciał popełnić samobójstwo. Poważnie ranny trafił do szpitala. Przy spalonym aucie znaleziono narzędzie zbrodni i ślady krwi Anny. Kiedy Mateusz K. usłyszał prokuratorskie zarzuty stwierdził, że niczego nie pamięta. Mężczyzna trafił na leczenie do więziennego szpitala. Przeszedł tam również obserwację psychiatryczną.
Biegli orzekli, że w chwili zbrodni miał ograniczoną poczytalność. Mógł jednak kierować swoim postępowaniem. W rezultacie 22-latek został oskarżony o zabójstwo.Grozi mu od 8 do 15 lat więzienia, 25 lat lub dożywocie. Z uwagi na ograniczoną poczytalność, sąd może jednak złagodzić karę i skazać mężczyznę na odsiadkę krótszą niż osiem lat.
Wchodząc na salę sądową Mateusz K. nie okazywał skruchy. Uśmiechał się. Wyglądał na zrelaksowanego.
– Podczas rozprawy nie patrzył mi w oczy, spuszczał wzrok – dodaje mama Anny. – Wcześniej nas nie przepraszał. Nie mieliśmy z nim żadnego kontaktu.
Obrońca Mateusza K. domagał się, by proces prowadzony był za zamkniętymi drzwiami, m.in. z uwagi na zainteresowanie mediów i zamieszczane w internecie komentarze pod adresem 22-latka. Prokurator i matka ofiary były przeciwnego zdania i wnioskowały o jawność postępowania. Sędzia Maciej Kielasiński przychylił się jednak do obrońcy Mateusza K. Następną rozprawę wyznaczono na piątek.