Tak kierownictwo składowiska śmieci w Rokitnie tłumaczy bałagan wokół swojego terenu. Obiecuje jednak, że od poniedziałku zaczną się generalne porządki.
– Mieszkam niedaleko i przejeżdżam tędy codziennie – mówi Kamil Wasak z Wólki Rokickiej. – Nigdy nie było takiej sytuacji, żeby śmieci leżały wokół dłużej niż przez dwa dni. Wszyscy byliśmy do tego przyzwyczajeni. Tym razem od dwóch tygodni nikt się tym nie zajmuje – tłumaczy.
Składowisko śmieci należy do lubelskiego MPWiK. Firma zapewnia, że wcale o sprzątaniu nie zapomniała.
– Robimy to na bieżąco, na ile tylko jesteśmy w stanie z tak niewielką liczbą osób, jaka u nas pracuje – mówi Waldemar Kowalczyk, kierownik składowiska. – Z grupki pracowników wyłuskujemy dwóch lub trzech, którzy starają się to robić – tłumaczy.
Kierownik podkreśla, że jest bezradny wobec pogody.
– Nie jesteśmy zadowoleni, że wiatr wynosi folię poza składowisko, ale mamy bardzo duży teren i kiedy wieje mocno, to nie ma na to siły – przekonuje.
Zbieranie śmieci potrwa około tygodnia. Takie akcje z udziałem osób bezrobotnych są organizowane w Rokitnie dwa razy do roku. Problem jednak w tym, że do tej pracy zgłasza się coraz mniej osób. Stawka 6,50 zł brutto za godzinę nie zachęca. – W poprzednich latach mieliśmy około 30 chętnych, czasami nawet więcej. W ubiegłym roku zgłosiło się 15, a tym razem ogłaszamy nabór od miesiąca i mamy dopiero ośmiu – mówi Waldemar Kowalczyk.
Na stałe zwiększenie załogi składowiska szans również nie widać. – To piekielnie wysokie koszty – mówi Henryka Piotrowska, dyrektor produkcji w MPWiK. – Jest tam kierownik, czterech pracowników, osoba sprzątająca i portier – wylicza.
Brak rąk do pracy nie przemawia do osób, które codziennie oglądają bałagan wokół składowiska. – Takie wytłumaczenie, to żadne wytłumaczenie – uważa Kamil Wasak.