Sąd wypuścił z aresztu oskarżoną o usiłowanie zabójstwa, a ta zaatakowała nożem kolejną osobę. Wróciła za kratki dopiero po włamaniu do mieszkania i napadzie na przechodnia.
Marzena M. najpierw przewróciła ją na podłogę, po czym zaczęła obcinać jej nożyczkami włosy. Potem trzy razy ugodziła swą ofiarę nożem. Ranna nie chciała, żeby wzywać pogotowie. Ale po trzech dniach zasłabła na ulicy. Lekarze zobaczyli rany od noża i sprawa trafiła do prokuratury.
Początkowo Marzenę M. dowożono na rozprawy z aresztu. Ale rok temu Sąd Okręgowy w Lublinie wypuścił ją na wolność.
– Większość dowodów została już przeprowadzona, więc sąd uznał, że wystarczy oskarżoną oddać pod dozór policji – mówi Artur Ozimek, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie. – Miała raz w tygodniu zgłaszać się w komisariacie.
W międzyczasie kobieta dorobiła się dwóch kolejnych spraw w prokuraturze. Jest podejrzana o to, że w styczniu zaatakowała nożem mężczyznę. Na szczęście, zrobił unik i cios w klatkę piersiową okazał się niegroźny. Prokurator postawił wówczas Marzenie M. zarzut usiłowania spowodowania ciężkich obrażeń ciała. Jednak nie domagał się aresztowania.
Panią Marzenę za kratki zaprowadziły dopiero zdarzenia z początku kwietnia. Wraz kompanami włamała się do mieszkania przy ul. 11 Listopada. Dwa dni później w tym samym towarzystwie napadła na przechodnia. Napastnicy zabrali mu z kieszeni 200 zł. Tym razem lubartowski sąd uwzględnił wniosek o aresztowanie nożowniczki.
Teraz Marzena M. czeka na badanie psychiatryczne. W sprawach dotyczących rozboju to rzadkość. Prokuratura zdecydowała się je zlecić ze względu na wszystkie wyczyny kobiety.
– Psychiatrzy ocenią, czy jest poczytalna – mówi Małgorzata Duszyńska, prokurator rejonowy w Lubartowie.