Czteroletnia Ania nie chodzi, ma rozszczep kręgosłupa, stomię, narośl na plecach. Od czerwca ubiegłego roku nie może doczekać się konsultacji w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.
Ania została pacjentką Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie zaraz po urodzeniu. Przeszła operację, a potem rodzice jeździli z nią na kolejne badania. Za każdym razem ustalano termin następnej wizyty. Aż do czerwca 2009 roku. Dziecko było wtedy przez dwa dni na oddziale urologii. W karcie informacyjnej napisano zalecenia na przyszłość: "Przyjęcie do kliniki Urologii Dziecięcej CZD po porozumieniu telefonicznym” i "dalsze postępowanie lecznicze po konsultacji ortopedycznej”.
– Lekarz powiedział, że najpierw muszą popatrzeć w dokumentację i zdecydować, jakie operacje zrobić – mówi Piotr Szymczak, ojciec Ani. – Czekaliśmy na jakiś sygnał ze szpitala. Ale nikt z centrum się nie odezwał. Potem wiele razy próbowałem telefonicznie skontaktować się z oddziałem urologii czy lekarzem prowadzącym, ale wciąż byłem odsyłany z gabinetu do gabinetu.
Rodziców postanowiło w końcu wesprzeć lubartowskie Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom "Niech się serce obudzi”. Ania to jego podopieczna. – W sekretariacie urologii usłyszałam, że oddział nie ma stałego konsultanta ortopedy, a lekarz tej specjalności konsultuje pacjentów tylko grzecznościowo – mówi Justyna Wereszczyńska, prezes stowarzyszenia. – Konsultacja miała się odbyć 12 lipca i miała polegać na przejrzeniu dokumentacji medycznej. Stowarzyszenie dowiedziało się też, że takiej konsultacji nie może dokonać nikt spoza Centrum Zdrowia Dziecka.
Niestety, centrum znowu milczało. – Z ostatniego telefonu dowiedziałam się, że konsultacji w lipcu nie było. Następna będzie we wrześniu ale też nie na sto procent, bo profesor ma w tym czasie dwie konferencje – dodaje prezes Wereszczyńska.
Tymczasem, stan Ani pogarsza się. Na plecach wyrosła narośl, którą należałoby usunąć – Chudnie jej nóżka, jakby miała zanik mięśni – martwi się mama Ani. – Jesteśmy bezsilni. Przecież sami jej nie zoperujemy…
W CZD twierdzą, że o dziecku nie zapomnieli. – Jej karta jest na biurku kierownika kliniki i cały czas staramy się, żeby pacjentka została skonsultowana – mówi Beata Rędziak z biura prasowego CZD. – Ale to bardzo skomplikowany przypadek i konsultacji podjął się tylko jeden ortopeda, wysokiej klasy specjalista. Postaramy się, żeby doszło do niej jak najszybciej.
Dlaczego rodzina została zostawiona sama sobie? – Być może zawiodła komunikacja z nią, za co przepraszamy. A skoro wystąpiły nowe objawy, radzę umówić się na wizytę w naszej poradni urologicznej.