Zupy i kanapki, że ho ho! Zdrowe, pożywne, kolorowe. Na wynos, lecz także na miejscu. To Ci dopiero ambaras! - tak reklamowała się na otwarcie Ambarasu. Pięknie urządzonego, wysmakowanego, pełnego obrazów, książek o gotowaniu i wonnych zapachów, od których kręciło się w głowie.
Był tam doskonały chłodnik z młodymi ziemniakami czy pikantna zupa na kiełbasie czosnkowej z jarmużem. A na deser na przykład tarta cytrynowa i świetne espresso.
W gotowaniu zup z całego świata Katarzyna Ferańska doszła do takiej wprawy, że mogłaby udzielać lekcji.
Trzy siostry
Babcia Jasia była kochana i świetnie gotowała; jak to w okolicach Biłgoraja.
– Mam trzy siostry, więc kiedy we czwórkę jeździliśmy do babci na wakacje, każdej z nas robiła inną zupę. Przychodziła rano, pytała na jaką zupę mamy ochotę. Jak przyszło do obiadu na stole pojawia się talerz z pomidorówką, ogórkową, ziemniaczanką czy krupnikiem – opowiada Katarzyna Ferańska.