• Czym dla pani jest taniec?
– Całym życiem. Zaczynałam tańczyć w Sokołowie Podlaskim, kiedy miałam 11 lat. Moją pierwszą trenerką była Anna Łukasiak. Dzisiaj też mamy okazję współpracować, bo ona jest moją szefową. Obecnie taniec to moja pasja, ale jednocześnie praca. Mogę powiedzieć, że mam szczęście w życiu, bo robię to, co kocham.
• Na pani profilu na Instagramie jest mnóstwo zdjęć z dziećmi...
– Tak, bo jestem również trenerką. W UDS pracujemy już nawet z czterolatkami. Mamy też zajęcia dla osób powyżej 31 roku życia, ale tam już nie patrzy się na wiek. Praca z dziećmi daje mi mnóstwo energii. Wiadomo, że najmłodsi na jej brak nie narzekają. Myślę, że dzięki nim mam siłę każdego dnia ciężko pracować. Szczególne emocje wywołują w nas zawody. Uczestniczyliśmy już wiele razy w mistrzostwach świata i często osiągaliśmy bardzo dobre rezultaty. Ogłoszeniu wyników zawsze towarzyszą olbrzymie emocje. Przez to chyba taniec nie może się znudzić.
• Przychodząc na tę rozmowę zastanawiałem się, czy taniec to sport. Patrząc na ten ogień w pani oczach, nie mam już wątpliwości.
– Oczywiście, że to jest sport. Do tańca trzeba przede wszystkim właściwie przygotować ciało. Nie da się tego zrobić ćwicząc raz w tygodniu. Aby osiągać sukcesy trzeba trenować dużo więcej.
• Jednym z projektów, w który się pani angażuje, jest grupa UDS Cheerleaders. Tańczycie m.in. na meczach TBV Startu Lublin. Jak doszło do powstania tego zespołu?
– To była odpowiedź na zapotrzebowanie, które w pewnym momencie pojawiło się w Lublinie. Kiedy TBV Start otrzymał zaproszenie do występów w Polskiej Lidze Koszykówki, zadzwonił do nas prezes klubu z pytaniem o zespół cheerleaders. UDS nie posiadał takiej grupy, ale postanowiono ją stworzyć. Wszystkie członkinie zespołu, to tancerki. Cheerleading to połączenie akrobatyki i tańca. My stawiamy przede wszystkim na taniec, chociaż dołączamy do tego rekwizyty, takie jak szarfy, płachty czy pompony.