Właścicielka szkoły językowej: Moja oferta jest celowo wykluczana! Przedszkole: Decyzji jeszcze nie ma
Właścicielka szkoły językowej jeszcze przed wakacjami złożyła w bełżyckim przedszkolu ofertę dotyczącą nauki języka angielskiego i rytmiki. Poza nią podobną ofertę złożyły jeszcze dwie inne firmy, w tym spółka, która od dawna współpracuje z tą placówką.
W maju podczas zebrania rada rodziców zapoznała się z przedstawionymi ofertami. Wtedy też pani dyrektor miała zasugerować rodzicom pewne rzeczy.
– Powiedziała, że jeśli zostanie wybrana oferta pani Aleksandry to ona tylko wynajmie jej salę a organizacją zajęć dodatkowych będą zajmować się sami rodzice. Zawsze robiło to przedszkole. Było to dziwne, bo oferta firmy tej pani była korzystniejsza od pozostałych – zapewnia jeden z rodziców, który uczestniczył w tym spotkaniu.
Ostatecznie żadnej z firm nie wybrano. We wrześniu sprawa wróciła. Z tym, że doszło kolejne kryterium. Firma prowadząca zajęcia musi działać na rynku, co najmniej 5 lat.
– To mnie już całkowicie wyeliminowało – podkreśla Bielecka. – Jest to bardzo krzywdzące. Mieszkam niedaleko tego przedszkola, moje dziecko się tutaj uczyło, więc tym bardziej ta sytuacja jest dla mnie przykra.
Anastazja Minik, dyrektorka SPP w Bełżycach tłumaczy, że jeszcze nie wiadomo, kto w tym roku szkolnym będzie prowadził zajęcia dodatkowe. – Zdecydują o tym rodzice – zapewnia Minik. – Nie wiem, kiedy podejmą decyzję.
I dodaje, że organizacją zajęć od tego roku będą zajmować się rodzice. Powód? – Pomówienia ze strony pani Aleksandry – stwierdza dyrektorka SPP w Bełżycach.
– Na wszystko, co mówię mam świadków – odpiera zarzuty Bielecka.