Powiatowe szpitale mają coraz większy problem ze znalezieniem pracowników. Lekarze wolą mieszkać i pracować w większych aglomeracjach.
– O ile mogę znaleźć lekarza, który przyjedzie do mnie na popołudniowy dyżur, to trudno znaleźć takiego, który byłby tu przez cały dzień – mówi Janusz Hordejuk, dyrektor SPZOZ w Parczewie. – Lekarze obstawiają Lublin, tutaj chcą tylko dorobić.
– Wolą zostawać tam, gdzie robią specjalizację, czyli w dużych ośrodkach. Tam mają lepsze warunki pracy – dodaje Marek Zawada, dyrektor SPZOZ w Radzyniu Podlaskim.
– Nie mamy problemu z pozyskiwaniem pracowników. W tej chwili mamy kilkunastu rezydentów – przyznaje Joanna Kozłowiec, rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Białej Podlaskiej.
– Sami kształcimy kadrę i pozyskujemy najlepszych – mówi Marta Podgórska, rzecznik SPSK nr 4 w Lublinie.
O wyborze miejsca pracy nie zawsze decyduje wynagrodzenie. W mniejszych szpitalach też można dobrze zarobić. – W naszym szpitalu lekarz drugiego stopnia specjalizacji na etacie może dostać ok. 4 tys. zł brutto licząc bez dyżurów. A na kontrakcie ok. 8 tys. zł – oblicza dyr. Hordejuk.
Z kolei dyrektor szpitala we Włodawie szacuje, że w jego placówce lekarz może zarabiać nawet 15 tys. zł (z wynagrodzeniem za dyżury). Mimo, że pensja zasadnicza jest tu dość niska – ok. 3500 zł.
– Niepokoi mnie, że kadra się starzeje. Trzeba zacząć myśleć o tym problemie – mówi Ireneusz Stolarczyk, dyrektor SPZOZ w Międzyrzecu Podlaskim.
Jego zdaniem powiatowym szpitalom trudno o specjalistów z kilku powodów. – Jeden z nich to wyjazdy lekarzy do Wielkiej Brytanii, czy krajów skandynawskich. Kolejny to migracje między województwami i do większych miast – ocenia dyr. Stolarczyk.
Jest jednak coś, czym mniejsze szpitale mogą przyciągać. – Młodzi lekarze w szpitalach powiatowych mają większe szansę na rozwój kariery, bo obecna kadra jest często w wieku przedemerytalnym. W moim szpitalu średnia wieku to ok. 55 lat – mówi dyr. Zawada.