![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
![(sxc.hu)](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/news/2012/2012-03/LUBLIN_120329938_AR_-1_0.jpg)
Dwa konie i jałówkę trzeba było we wtorek odebrać mieszkańcowi Cycowa. Mężczyzna zaniedbał zwierzęta do tego stopnia, że jedno padło, zanim udało się je zabrać na leczenie.
![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
Chociaż po telefonie z fundacji, na miejscu zjawił się policjant, jego pomoc nie była potrzebna. – Mężczyzna zrzekł się praw do zwierząt. My ze swojej strony zaoferowaliśmy pomoc i zabierzemy je do Lublina – zapowiedziała wczoraj Lipianin-Białogrzywy. – Na razie jałówka i 20-letnia kobyła trafiły do pobliskiego, zaprzyjaźnionego z nami gospodarstwa.
Niestety, po południu koń, który nie był w stanie podnieść się na nogi, padł. – Pojechaliśmy tam po zgłoszeniu telefonicznym. Być może, gdyby ktoś zadzwonił wcześniej, to wszystkie te zwierzęta mogłyby normalnie żyć. Dlatego warto w takich przypadkach reagować i dzwonić np. pod nasz alarmowy numer 883 577 493 – mówi Lipianin-Białogrzywy.
W ciągu dwóch lat działalności Fundacja Lubelska Straż Ochrony Zwierząt pomogła kilkuset zwierzętom.
– W Lublinie mamy kilku inspektorów i skromną sieć domów tymczasowych, w których przebywają zwierzęta odebrane właścicielom, zanim znajdą nowy dom. Są też wolontariusze, którzy przychodzą do lecznicy i wyprowadzają psy na spacery oraz osoby, które prowadzą naszą stronę internetową Wszystkie te osoby nie pobierają żadnego wynagrodzenia. Pieniądze są przeznaczane wyłącznie na opiekę nad zwierzętami – wylicza Lipianin-Białogrzywy.