Województwa, teraz w opozycji.
– Na posiedzeniach zarządu krążyła lista z inwestycjami gmin, które starały się o pieniądze – twierdzi jeden z naszych informatorów. – Każdy z członków zarządu stawiał podpis przy „swoich” typach. Potem dzielili pieniądze, a dyrektorzy z Departamentu Rozwoju Regionalnego Urzędu Marszałkowskiego musieli to wykonać
Przypomnijmy: W sierpniu napisaliśmy o stronniczym podziale pieniędzy z kontraktu. Większość trafiła do Białej Podlaskiej i do samorządów z północy województwa. Nic nie dostały gminy czy powiaty, których włodarze nie mieli swoich reprezentantów w zarządzie. – Faworyzuje się Białą Podlaską, a pomija gminy, gdzie wysokie poparcie ma PSL – mówił Zdzisław Podkański, szef lubelskiego PSL i zawiadomił NIK. Ta przeprowadziła kontrolę. Zarzuty się potwierdziły.
Gdy opisaliśmy sprawę, nikt nie chciał przyznać się do dzielenia pieniędzy między „swoich”. Członkowie zarządu na specjalnie zwołanej konferencji zaprzeczyli wszystkiemu, a od Dziennika zażądali sprostowania. – Nikt przecież nie przyznałby, że podzieliliśmy pieniądze według własnego „widzimisię” – mówi Agnieszka Kowal. – Ale pamiętam, że czasami było ostro. Nie było porównywania, który jest lepszy, ale raczej, który jest od „naszych”.
Po wynikach kontroli zarząd wysłał wyjaśnienie do NIK. Ale nie dotarło w terminie. Kontrolerzy nie mogli wziąć tych zastrzeżeń pod uwagę. Zarząd tłumaczył w nich, że pieniądze dawał tym, którzy najbardziej tego potrzebowali.
– Zarząd podejmował trudne, ale słuszne, decyzje – zapewnia
Henryk Makarewicz, marszałek województwa. – Nie było żadnego faworyzowania. A że są pewne niedosyty, to normalne. Wiadomo, że jeśli ktoś nie dostał pieniędzy, o które się starał, jest niezadowolony.