Przez pierwszy tydzień działania alarmowego telefonu lubelskiego Kuratorium Oświaty zadzwoniły… dwie osoby. I to nie z uwagami na temat zimowiska dziecka. Te w kontrolach wizytatorów na razie wypadają dobrze.
– Wątpliwości mogą dotyczyć np. zapewnienia uczniom odpowiedniej opieki czy warunków pobytu – dodaje. – Wszystko to sprawdzimy.
– Na razie cisza i spokój – mówi Jan Kozioł z kuratorium, który dyżuruje pod "feryjnym” telefonem. – Zadzwoniły jedynie dwie osoby.
Pierwsza poinformowała o młodzieży dewastującej znaki drogowe (sprawę przekazano policji). Druga oburzała się na to, że jeden z lubelskich domów kultury otwiera się w ferie dla dzieci dopiero w godzinach popołudniowych. – Ale ani kuratorium, ani kurator nie mają na to wpływu – tłumaczy Kozioł.
Ferie potrwają do końca przyszłego tygodnia.