3 tysiące złotych zapłaciła była właścicielka dwóch psów rasy Cane Corso, które w ubiegłym roku w Stasinie koło Lublina zagryzły psa jej sąsiadów. Pieniądze miały trafić do Anny Legieć jako zadośćuczynienie po stracie ukochanego psa Feliksa. Jednak zgodnie z jej wolą zostały przekazane w formie darowizny na rzecz Lubelskiej Fundacji na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Ex Lege.
- Otrzymanie takiej kwoty jako rekompensaty nie sprawi, że poczuję się lepiej - mówi pani Anna. - Te środki, bardziej niż mnie, przydadzą się Fundacji, która oprócz ratowania chorych i skrzywdzonych zwierząt, bardzo angażuje się w działania mające na celu poprawę losu zwierząt w Polsce. Być może przez to wsparcie uda się uratować jakieś istnienie – dodaje.
Sprawa najpierw trafiła do prokuratury. Jednak ostatecznie zakończyła się ugodą, wniosek o ściganie został cofnięty, bo właścicielka psów nie uchylała się od odpowiedzialności. - Nie było to działanie celowe, ale niewątpliwie w całej tej sprawie zawinił człowiek przez niewłaściwe sprawowaną opiekę nad zwierzętami – mówi pani Anna. - Kwestia prawidłowego sprawowania opieki czy humanitarnego traktowania zwierząt jest niezwykle istotna. Przecież zwierzę to istota żywa, odczuwająca radość, ból, strach. Należy o tym należy pamiętać decydując się na nie - dodaje.
O tej sprawie pisaliśmy w lipcu ubiegłego roku. Psy sąsiadów wdarły się na posesję teściów Anny Legieć w Stasinie koło Lublina i zagryzły jej West Highland White Terriera. Pani Anna pokazała nam wtedy film z kamer zamontowanych na terenie posesji. Widać na nim jak dwa psy rasy Cane Corso przedostają się do ogrodu, atakują i zagryzają małego terriera.
– Nasz Feliks był dużo mniejszy, nie miał z nimi żadnych szans. To był nasz ukochany pies, był z nami 12 lat. Wyjątkowo spokojny i dobry – rozpaczała Anna Legieć. – Dzień wcześniej w ogrodzie bawiły się moje kilkuletnie dzieci. Aż boję się pomyśleć, co by się stało gdyby wtedy pojawiły się te psy.
Agresywnych psów nikt nie szukał. - Zagryzły Feliksa, a potem swobodnie biegały po ogrodzie i jeszcze zaatakowały teścia. A właścicielka nawet nie zauważyła, że uciekły – relacjonowała pani Anna.
Właścicielka psów w rozmowie z nami twierdziła, że zwierzęta nie są wcale agresywne, a całe zdarzenie nazwała „nieszczęśliwym wypadkiem”. Kobieta została ukarana mandatem w wysokości 250 zł. Psy Cane Corso trafiły do fundacji zajmującej się zwierzętami z problemami. Właścicielka zrzekła się zwierząt, dodatkowo zapłaciła po 800 zł za każdy miesiąc ich pobytu w hotelu i pokryła koszty sterylizacji.
Właściciele psów, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji mogą domagać się zadośćuczynienia za śmierć psa. Utracona w takich okolicznościach więź ze zwierzęciem, to naruszenie dobra osobistego, które podlega ochronie prawnej. - Zerwanie tej więzi może wywołać poczucie straty, a fakt, że zwierzę jest istotą żywą, odczuwającą ból, może powodować u człowieka współczucie i współprzeżywanie doznawanego przez zwierzę cierpienia – zaznacza pani Anna. - Niejednokrotnie pies jest najlepszym przyjacielem i członkiem rodziny. Właśnie taką pozycję zajmował nasz Feliks.