Codziennie przed godz. 7 podpisują listę obecności. Potem czytają gazety, słuchają radia, jedzą kanapki. I idą do domu. Raz w miesiącu odbierają w kasie wypłatę. Od 770 do 1110 złotych.
PGKiM wypłaca im co miesiąc na rękę od 770 do 1110 zł. Za czas kiedy byli bez pracy otrzymali już łącznie ponad 16 tys. zł, ale to nie koniec. Złożyli w sądzie kolejny pozew. Domagają się od pracodawcy wynagrodzenia za okres, gdy mieli już korzystny wyrok sądu, ale jeszcze nie zostali przywróceni do pracy. - Według naszych obliczeń całość kosztów procesów sądowych, w tym wynajęcie adwokata - to ok. 50 tys. zł. Zapłaci pracodawca. To przykład rażącej niegospodarności - twierdzi Horajecki.
Co na to PGKiM? Prezes Czesław Czerkawski nie chciał wczoraj komentować sytuacji. - Poczekajmy do spotkania załogi naszej spółki z burmistrzem.
Franciszek Suchecki, burmistrz Hrubieszowa uważa, że stanowisko prezesa PGKiM jest karygodne. - W czwartek spotkam się z zarządem, radą nadzorczą i załogą. Rozwiązanie musi się znaleźć.
- Rocznie mamy do czynienia z kilkunastoma skargami pracowników, którzy pomimo wyroków, nie mogą wrócić do pracy - mówi Zbysław Momot, zastępca okręgowego inspektora pracy w Lublinie. - Pracodawca albo nie chce w ogóle przyjąć takiej osoby do pracy bądź ją szykanuje kierując do zajęć rażąco odbiegających od jej kwalifikacji. W pierwszym przypadku kierujemy sprawy do prokuratury. Niekiedy wystarczy nasza interwencja u pracodawcy.
Leszek Wójtowicz, (er)