Takiej podwyżki dawno już nie było – mówią handlowcy. W ciągu kilku dni jaja podrożały średnio o 20 groszy. Powodem są m.in. unijne wymogi. A to kosztuje.
Ceny podnieśli również sprzedawcy z bazaru przy ul. Ruskiej. – Żeby kury się niosły trzeba im więcej świecić, a prąd też podrożał – przekonuje pani Zofia, która we czwartek sprzedawała jajka ze swojego gospodarstwa. Cena za sztukę – 70 groszy. – Nie miałam wyjścia, musiałam podnieść cenę. Klientów jest już mniej. Nie dziwię się. Dziś każdy liczy się z każdym groszem. Ludzie mają mniej pieniędzy.
Kupcy twierdzą, że takiej podwyżki dawno nie było.
– W ciągu półtora tygodnia jajka w hurcie drożały 3 razy – mówi pani Krystyna, sprzedawca. Mówi się, że na tym nie koniec. Najtańsze u mnie były po 50 groszy. Zdrożały o 18 gr.
Najdroższe mam teraz po 80 groszy. To przecież jest chore, żeby za 30 jajek płacić ponad 20 zł.
– W ubiegłym roku przed Wielkanocą też podrożały, ale raptem o kilka groszy – dodaje kolejny z kupców.
Niektóre cukiernie nie podjęły jeszcze decyzji, czy podniosą ceny za swoje wyroby. – Zastanawiamy się nad tym – mówi właściciel jednej z cukierni. – Jeśli ceny wzrosną, to niewiele, o jakieś 2–3 procent – deklaruje.
Powody wzrostu cen jaj są różne. – Wynikają z sezonowych zmian produkcji. Zawsze o tej porze roku drożeją, bo kury mniej się niosą – tłumaczy prof. Krystyna Świetlik z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej w Warszawie.
Jednak fermami drobiu najbardziej zachwiały nowe przepisy unijne: klatki dla kur muszą być większe. Część producentów podjęła inwestycje, niektóre wypadły z rynku. Tak jak ferma w podlubelskiej Turce, która każdego dnia dostarczała na rynek 150 tys. sztuk jaj.
– W związku z nowymi przepisami musielibyśmy zainwestować 12 mln zł – mówi Rafał Dudkowski z fermy w Turce. – Do końca grudnia pracowało tu 40 osób. Wszyscy są już zwolnieni. Cała miejscowość została bez pracy.
Dziś w województwie działa 10 ferm klatkowych. Większość jest już po modernizacji. – W dwóch tylko część klatek została zmieniona – mówi Maja Kusy z Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Lublinie. – Jeśli nie zdążą wymienić wszystkich do końca lipca, to albo będą musieli zamknąć fermę, albo zmienić rodzaj chowu, np. na ściółkowy.