Wójt już dwa razy próbował wprowadzić do gminnego przedszkola nowych najemców. W Jastkowie wrze, bo to bliscy krewni kontrolera finansowego gminy. Poza tym, rodzice murem stoją za obecnym dzierżawcą.
– Nie podoba nam się to. Obecny najemca zdobył na działalność przedszkola unijne środki. Dzięki temu miesięczne czesne wynosi tylko 90 zł. Jak przyjdzie ktoś nowy, opłata może drastycznie wzrosnąć – twierdzi nasza rozmówczyni.
– A wtedy nie każdego będzie stać na przedszkole – przyznaje inny rodzic.
Po ich protestach wójt nieco się ugiął. Obiecał, że jeśli nie będzie prawnych przeszkód, to obecny dzierżawca poprowadzi przedszkole do końca czerwca. Tym bardziej że drugi przetarg na dzierżawę przedszkola został odwołany, bo dopatrzono się błędów.
Co dalej? – Oferenci mają teraz czas na składanie protestów, do których będziemy musieli się ustosunkować. Jeśli ich nie będzie, to prawdopodobnie ogłosimy trzeci przetarg – informuje Zbigniew Samoń, wójt gminy Jastków.
I dodaje: Obliguje nas do tego Ustawa o gospodarce nieruchomościami. Umowa z obecnym najemcą skończyła się już 31 października ub. roku. Nie jest to więc żaden zamach na niego.
Tymczasem – jak twierdzą rodzice – sprawa ma też drugie dno. Bo oprócz obecnego najemcy lokal chce też wydzierżawić zięć zatrudnionego w gminie przez Samonia audytora wewnętrznego. W gminie aż huczy od plotek.
– Na jednym ze spotkań w sprawie dalszych losów przedszkola ten pan powiedział nam wprost, że do udziału w przetargu staje jego zięć z córką – mówi Marek Grzegorczyk, radny gminy Jastków.
– To prawda, ale nie widzę tu przeciwwskazań prawnych – odpowiada wójt. I przypomina, że obecny najemca też podpisywał bezprzetargową umowę w momencie, kiedy zastępcą wójta w gminie była jego żona.
• Ale czy takie postępowanie jest etyczne?– Reguły przetargu określa ustawa i myślę, że tu nic nie zostało złamane.