Kubuś pojechał w środę do szpitala w Krakowie, żeby być bliżej rodziny, która chce go zaadoptować. Tam też zostanie dokładnie przebadany - mówi Agnieszka Korzeniewska, dyrektor Domu Dziecka w Kijanach.
Przypomnijmy. Kubuś urodził się w sierpniu ub. roku. Młoda matka zostawiła go w szpitalu i dwa dni po porodzie zrzekła się praw do syna. Na domiar złego okazało się, że dziecko cierpi na bardzo poważną chorobę: cytomegalię. Do zakażenia wirusem doszło w łonie matki. Kubuś ma uszkodzoną wątrobę, powiększoną śledzionę, niedokrwistość, niedosłuch oraz cierpi na zaburzenie ośrodkowej koordynacji nerwowej, co oznacza, że najprawdopodobniej jest opóźniony w rozwoju.
Najpierw malec przebywał w lubelskich szpitalach. Na początku stycznia decyzją sądu przyjechał do Domu Dziecka w Kijanach. Wtedy dyrektor Korzeniewska zaczęła szukać dla niego rodziny.
- Kubuś ma tyle chorób, że mógłby nimi obdzielić kilka osób. Takie dziecko powinno znaleźć się jak najszybciej w kochającej rodzinie - uważa pani dyrektor. Jeśli rodzina nie znalazłaby się do sierpnia, to malec trafiłby do domu opieki społecznej, co byłoby dla niego najgorszym rozwiązaniem.
Teraz stan dziecka jest stabilny. - Najważniejsze, że chłopczyk cały czas się rozwija. Liczymy na to, że uszkodzenia układu nerwowego nie są aż tak poważne, jak zakładano początkowo - mówi z ulgą Korzeniewska.