Marcin D. to, co ukradł, niósł na cmentarz. W grobie z trumną swojej matki trzymał telewizor. W innym - konserwy, czajnik i komputer.
Kiedy wczoraj o godz. 6 policjanci zatrzymali Marcina D., włamywacza, nawet nie podejrzewali, gdzie ukrył łupy. A mogło być ich dużo.
- W domu włamywacza znaleźliśmy tylko komputer i drukarkę - mówi Mirosław Kamola, komendant komisariatu w Dęblinie.
Ale na przesłuchaniu Marcin D. pękł. Przyznał, że większość łupów ukrył w trzech grobach na miejscowym cmentarzu. Był przekonany, że nikt nie będzie ich tam szukał. Na cmentarz szedł zaraz po kradzieży. Wybierał grobowce dwukomorowe, w których pochowano tylko jedną osobę. Odsuwał kamienne płyty i wrzucał fanty do wnętrza. Na koniec zamykał grobowce.
Przedmioty, które wczoraj wydobyto z grobów, policja odda właścicielom. A Marcin D. prawdopodobnie trafi na dłużej do aresztu.
- Odpowie nie tylko za kradzieże z włamaniem, ale także za zbezczeszczenie zwłok - zapowiada Janusz Wójtowicz, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. - W tych grobowcach były przecież trumny ze zmarłymi.
Marcin D. był wcześniej karany za rozbój. Z więzienia wyszedł pod koniec ubiegłego roku.