Problemy wychowawcze, kłopoty z nauką, poczucie osamotnienia. Tak na dzieciach odbijają się wyjazdy rodziców na saksy. Jak pomóc takim uczniom? Dowiemy się po badaniach resortu edukacji w szkołach Lubelszczyzny.
Z ankiety przeprowadzonej w ub. roku przez Biuro Rzecznika Praw Dziecka wynika, że co najmniej jednego rodzica pracującego za granicą ma lub miało 27,7 proc. uczniów z Lubelszczyzny (średnia krajowa to 27,6 proc.). Aż jedna czwarta rodziców opuszcza Polskę na co najmniej pół roku.
Efekt? – Nic dobrego – mówi dyrektor jednego z lubelskich gimnazjów. – Rodzice tłumaczą, że pracując w Polsce nie są w stanie utrzymać rodziny. Tylko mało który z nich zastanawia się, co z tej rodziny zostanie. I co stanie się z ich dziećmi w czasie, gdy oni wyjadą.
– To duży problem – podkreśla Jan Kozioł z Kuratorium Oświaty w Lublinie. – Począwszy od tego, że uczniowi chcącemu wyjechać na wycieczkę szkolną nie ma kto podpisać zgody. A skończywszy na kłopotach w nauce.
– Zostawiam dzieci pod opieką dziadków, którzy wszystkiego na pewno dopilnują – broni się pani Mariola ze Świdnika. Od kilku lat wyjeżdża pracować do Włoch. – Nie zauważyłam, żeby przez to miały kłopoty w nauce. Za to na pewno dzięki zarobionym za granicą pieniądzom możemy lepiej żyć.
Do szkół z naszego regionu władze oświatowe wysłały już ankiety z kilkudziesięcioma pytaniami opracowanymi przez specjalistów. – Dyrektorzy i wychowawcy doskonale wiedzą, którzy uczniowie mają rodziców za granicą – tłumaczy kurator Babisz. – Teraz, na podstawie wyników sprawdzianów i własnych obserwacji, będą musieli wypełnić przesłane im ankiety.
Dzięki nim dowiemy się, jak zagraniczne wyjazdy rodziców odbijają się na uczniach i z czym sobie nie radzą. Po "lubelskim” teście MEN planuje przeprowadzenie analizy w całej Polsce.
Po co? – By jak najlepiej pomóc takim uczniom – wyjaśnia Babisz. – Chodzi o wsparcie psychologiczne, wychowawcze, ale być może także o pomoc w nauce.