Poniatowa. Sławomir Stefanek od niedawna pełni obowiązki dyrektora Centrum Kultury. Zdecydowała o tym jego żona, która jest burmistrzem miasta. - Jako zastępca musiałem przejąć obowiązki poprzednika. Ale w konkursie na dyrektora nie będę startował - zarzeka się Stefanek.
- Obecnie pełnię obowiązki dyrektora, dlatego że poprzedni dyrektor został odwołany. Do czasu wyników konkursu powierzono mi jego obowiązki - wyjaśnia Sławomir Stefanek. I przyznaje, że sytuacja jest dla niego niezręczna. - Ale ktoś tę funkcję musi pełnić i naturalne jest, że w takim przypadku robi to zastępca.
Sławomir Stefanek zajął się działalnością kulturalną w Poniatowej w 1988 r. - Zacząłem pracę w Zakładowym Domu Kultury przy Zakładach Eda. W 1992 r. zostałem kierownikiem tej jednostki. I tak było przez 4 lata - mówi.
Gdy Eda upadła, miasto przejęło cały kompleks wraz z domem kultury. Wtedy dyrektorem została ówczesna dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury, a Stefanek został zastępcą.
- Wtedy moja żona nie była burmistrzem, a zastępcę powołuje dyrektor. Mógłbym się zastanawiać nad startem w konkursie, ale nie będę tego robił. Ale też nie widzę powodu, dla którego miałbym całkiem rezygnować z dotychczasowej pracy, z miejsca gdzie przepracowałem 21 lat, z pierwszej pracy po studiach - tłumaczy dyr. Stefanek, który w centrum jest też instruktorem tanecznym i teatralnym.
Władze zapewniają, że będzie ogłoszony konkurs na nowego dyrektora. Ale terminu jeszcze nie ma. - Nowego dyrektora planujemy zatrudnić od 1 lipca, bo wcześniej nie mamy na to pieniędzy. Poprzedni dyrektor zostawił nas z zobowiązaniami za poprzedni rok, które musimy płacić, a o których nie wiedzieliśmy, dlatego został odwołany - mówi Lilla Stefanek, burmistrz Poniatowej.
Dodaje, że rozważano pomysł, by w ramach oszczędności połączyć Centrum Kultury z biblioteką i żeby jeden dyrektor rządził obiema jednostkami. Ale zakazuje tego ustawa.
- Ograniczenie podwładności dotyczy pracowników samorządowych, a pracownicy ośrodka kultury nie są nimi, więc prawo nie zabraniałoby kandydować mojemu mężowi - podkreśla pani burmistrz. - Ale nie będzie kandydował. Ze względów rodzinnych cieszę się z tego, szczególnie z powodu trójki naszych dzieci, bo lepiej, żeby tata więcej czasu spędzał z nimi w domu.