Zakaz opuszczania kraju i poręczenie osobiste – to środek zapobiegawczy, jaki zastosowano wobec księdza podejrzewanego
o dokonanie czynu nierządnego na jednym z mieszkańców Tomaszowa Lubelskiego.
Wcześniej dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, że blisko 60-letni mieszkaniec Tomaszowa Lub. zgłosił się na początku lutego na policję, informując, że padł ofiarą seksualnych żądz jednego z księży. Do zdarzenia miało dojść w mieszkaniu skarżącego. Mężczyźni mieli raczyć się alkoholem. W pewnym momencie duchowny, używając przemocy, miał zmusić gospodarza do odbycia stosunku seksualnego. Ofiara poinformowała o wszystkim miejscową policję dopiero po kilku dniach. Na gorąco próbowaliśmy się czegoś więcej dowiedzieć o całej sprawie, ale zarówno tomaszowska policja, jak i prokuratura nabrały wtedy wody w usta. Sprawę domniemanego wykorzystania seksualnego przez duchownego skomentował tylko kanclerz kurii biskupiej w Zamościu. – Dla nas jest to smutne i bolesne. Bardzo źle, że taka rzecz się zdarzyła – powiedział wtedy Dziennikowi.
Kto poręczył za księdza? – Nic mi na ten temat nie wiadomo – mówi ks. Franciszek Greniuk, kanclerz kurii biskupiej w Zamościu. – Wiem, że po doniesieniach prasowych ksiądz biskup poprosił proboszcza parafii, w której duchowny przebywa, aby wyjaśnił sprawę. – A czy do kurii biskupiej docierały wcześniej jakieś sygnały dotyczące homoseksualnych zapędów tomaszowskiego księdza? – Nie. On miał problemy z alkoholem.
Zadzwoniliśmy do proboszcza w Tomaszowie Lub. – Proszę pytać podejrzewanego – usłyszeliśmy. – A jaki jest do niego numer telefonu? – nie rezygnowaliśmy. – On nie ma telefonu. Jest tu rezydentem (to znaczy nie pełni żadnej kościelnej funkcji – red.) i od dawna nie pracuje w parafii. Jest chory. •