Powodem inspekcji Głównego Inspektoratu Sanitarnego są powtarzające się doniesienia o zachorowaniach na sepsę
To pierwsza taka kontrola w Polsce. - Sprawdzimy dwa losowo wybrane szpitale - wyjaśnia Anna Malinowska, rzecznik inspektoratu w Warszawie. - Sprawdzimy, czy w szpitalach pracują zespoły zakażeń zakładowych, jak postępują w przypadku pacjenta z posocznicą, czy wykonują badania laboratoryjne, zawiadamiają sanepid w ciągu 24 godzin. Sprawdzimy też wykorzystanie sprzętu jednorazowego i środków dezynfekcyjnych. Lubelskie jest pierwszym województwem, które kontrolujemy pod kątem sepsy. Potem sprawdzimy kolejne.
Inspektorat przyjrzy się również lubelskiemu sanepidowi w powiatach - jak nadzoruje sytuację w razie pojawienia się choroby. Kontrolerów ze stolicy szpitale mogą spodziewać się w ciągu najbliższych dwóch tygodni.
Na decyzję Warszawy, a przynajmniej na jej przyspieszenie, wpłynęła prawdopodobnie wczorajsza wiadomość o kolejnej ofierze sepsy. Czternastolatek spod Lublina leży w ciężkim stanie na intensywnej terapii lubelskiego DSK. Lekarze czekają na ostateczne wyniki badań. Dodają, że w tym przypadku posocznica raczej nie będzie pochodzenia meningokowego, czyli tego najgroźniejszego.
W tym roku na Lubelszczyźnie zanotowano już pięć zachorowań na sepsę. Trzy osoby zmarły, jedna wyzdrowiała. Choroba nęka także woj. opolskie. Tamtejszy koordynator wojewódzki ds. leczenia sepsy powiedział: "Nie można w kółko uspokajać ludzi, bo są powody do niepokoju. Musimy znaleźć źródła tych zakażeń. Trzeba w końcu ludziom powiedzieć prawdę, że mamy do czynienia z bardzo zjadliwym rodzajem bakterii, meningokokami typu C, a nie zasłaniać się ciągle stwierdzeniem, że ktoś zachorował z powodu obniżonej odporności organizmu”.
Dr Witold Lesiuk, ordynator oddziału intensywnej opieki medycznej DSK, komentuje: Gdyby powiedział to krajowy inspektor sanitarny, uznałbym, że ma statystykę zachorowań, która go do tego uprawnia. Tymczasem ta wypowiedź nie jest niczym poparta. Ani wojewódzcy inspektorzy sanitarni, ani krajowy inspektor nie mówią o zwiększonej zachorowalności.
Dr Lesiuk dodaje, że nigdy nie wiadomo, kto pociąga za sznurki, robiąc z sepsy problem. Nie wyklucza, że mogą to robić koncerny farmaceutyczne, produkujące szczepionki przeciw niektórym gatunkom meningokoków i pneumokoków.