Wójt Wilkowa Grzegorz Teresiński zgodził się, żeby 27 urzędników z jego gminy dostało większe o kilka tysięcy złotych zasiłki niż inni powodzianie – dowiedzieliśmy się.
23 urzędników z gminy oraz czterech pracowników samego OPS dostało po 6 tys. zł, a jedna osoba poszkodowana 5 tys. zł. To w sumie 167 tys. zł. Tymczasem maksymalny zasiłek – zgodnie z ustaleniami samego wójta– nie powinien przekroczyć 2,5 tys. zł na osobę.
Kierowniczka ośrodka z okresu, gdy doszło do nieprawidłowości, już tam nie pracuje. – Podziękowałem jej za pracę i niech to będzie podsumowaniem mojej oceny. W wadliwy sposób udzielała pomocy finansowej i rzeczowej – mówił nam kilka tygodni temu pytany o wyniki kontroli NIK wójt Teresiński.
Tymczasem choć NIK źle oceniła jego nadzór nad działaniami OPS, jednak z wystąpienia pokontrolnego wynikało, że główną odpowiedzialną była kierowniczka ośrodka. Dowiedzieliśmy się jednak, że Teresiński ma swój udział w sprawie. – Wypłata większych zasiłków celowych dla pracowników samorządowych została zaakceptowana przez wójta – potwierdza Barbara Koszałka, rzecznik lubelskiej delegatury NIK.
– Prawo nigdzie nie zostało złamane (6 tys. na osobę można wypłacić na mocy ustaleń rządowych, a te są ważniejsze niż lokalne – red.). Natomiast, jeśli chodzi o ocenę etyczną, to sprawę można różnie oceniać. Moi pracownicy, którzy zostali zalani przez Wisłę, zostali skoszarowani na trzy miesiące w Rogowie i tam byli 24 godziny na dobę do dyspozycji mieszkańców. Mogli pójść na łatwiznę i pracować tylko po osiem godzin. Postanowiłem docenić ich pracę i postawę – tłumaczy wójt Grzegorz Teresiński.
Dlaczego zwykli mieszkańcy mają być pokrzywdzeni? – Proszę spróbować pochodzić w moich butach. Ja ciągle noszę w sercu to, co działo się na powodziowym froncie. Wiele osób nie wie, ale ocenia – dodaje wójt. Pytany, dlaczego urzędnikom, którzy pracowali z poświęceniem, nie dał po prostu nagród, ucina: Brniemy w ślepy zaułek.
Wypłatę większych zasiłków oceniła NIK. – Dowolność postępowania uzasadnia podejrzenie wystąpienia mechanizmów korupcjogennych – podkreślają kontrolerzy.
Kierowniczka ośrodka została zwolniona po tym, gdy okazało się, że sadzonki chmielu i jabłoni dla powodzian trafiły do członków rodziny Ośrodka. Prokurator uznał, że prawa nie złamała.